"Czy wiesz, że jazda na słoniu wyrządza krzywdę tym łagodnym olbrzymom?" - napisała grupa na Instagramie i opublikowała zdjęcia, na których widać m.in. zmiany w kręgosłupie zwierzęcia - to efekt wieloletniej eksploatacji. Jazda na słoniach to popularna forma rozrywki oferowana przyjezdnym w Tajlandii. Takich miejsc jest w kraju wiele. Ciesz się wizytą na rynku, a potem delektuj się pysznym posiłkiem. Od 257,15 zł. za osobę. 4,6. Rezerwat słoni w Phuket: kup bilety on-line i zwiedzaj bez czekania w kolejce! Zaoszczędź czas i pieniądze dzięki gwarancji najlepszej ceny. Kathu, Thailand już na Ciebie czeka! Stewardes cała masa, a do tego fajnie wyglądały i wyżerka na pokładzie była super. “Klątwa” – tym razem chyba Pol Pota – przyszła niespodziewanie. W Hong Kongu zwiedzaliśmy głównie toalety na lotnisku. BTW lotnisko w Hong Kongu jest fajne – w holu stoją komputery z netem za friko, jest widok z okien na miasto i gory. Na Majorce, wyspach kanaryjskich czy w Andaluzji po sezonie bez problemu można wypożyczyć samochód w cenie 5-10 euro za dzień. Za małe auto z pełnym ubezpieczeniem (bez udziału własnego, karty kredytowej i kaucji) płaciliśmy na Krecie 120 euro za tydzień. W Chiang Mai Wheels za małe auto zapłacić trzeba 990 bahtów za dzień (w Co do jazdy na słoniu - sprawa wygląda dość podobnie, jednak w wielu miejscach o te zwierzęta się dba, mimo że się je wykorzystuje. Jeśli będziesz korzystała koniecznie załóż długie spodnie, sierść słonia (tak, ma sierść ) potrafi pokaleczyć. hukum istri minta cerai suami menolak menurut islam. Informacje MSZ Osoby zaszczepione i ozdrowieńcy mogą podróżować do Tajlandii bez dla osób niezaszczepionych też nie jest obowiązkowy, ale w celu swobodnego przemieszczania się po kraju należy okazać dowód wykonania testu PCR lub profesjonalnego test ATK do 72 godzin przed podróżą. (ostatnia aktualizacja: r.)TajlandiaTajlandia to kierunek coraz częściej wybierany przez polskich turystów. Choć podróż samolotem jest długa, ceny lotów są stosunkowo niskie. Niewysokie są również ceny w samej Tajlandii, dlatego wybierając ten kierunek jako cel urlopu, można odpocząć w pięknym miejscu, nie wydając zbyt wielu z Polski w Tajlandii z pewnością zachwyci gorący klimat oraz egzotyczny charakter. Krystalicznie czysta woda, cudowne, szerokie, piaszczyste plaże, a do tego zapierająca dech w piersiach, niecodzienna, często dziewicza przyroda, to znaki rozpoznawcze tego azjatyckiego dla siebie znajdą tu zarówno ci, którzy pragną odpocząć na rozgrzanym słońcem piasku, jak i miłośnicy turystycznych przygód. To również raj dla tych, którzy uwielbiają nurkować, ponieważ Tajlandia obfituje w rafy koralowe. Jazda na słoniu, aromatyczna kuchnia, czy zwiedzanie azjatyckich świątyń? Wszystkiego tego doświadczyć można właśnie w warto wiedzieć o Tajlandii?Bangkok - stolica Tajlandii, a jednocześnie jej największe miasto. To także jedno z najgorętszych miast na świecie, przez Tajlandczyków nazywane Krung Thep (Miastem Aniołów). Odwiedzając je, nie można pominąć jego największych zabytków i turystycznych atrakcji, takich jak świątynie Wat Phra Kaew, Wat Pho, Wat Arun, Wat Benchamabophit, czy Wat - jedna z najbardziej charakterystycznych i najpiękniejszych wysp Tajlandii. Warto zobaczyć przede wszystkim wodospady Ton Sai oraz Bang Be, a także świątynię Wat Chalong, w której znajduje się słynna figura Luang Pho Chaen. Nie można pominąć także Parku Narodowego Khao Phra Taeo, plaży Patong Beach i Kata Noi - dawna stolica Tajlandii, obecnie intrygujące miasto zabytkowych ruin. Większość zabytków leży na wyspie, która znajduje się u styku trzech rzek: Lopburi, Pa Sak i Chao Phraya. To idealne miejsce na jednodniową wycieczkę, zwłaszcza jeśli znajdujemy się w pobliżu Satchanalai - jeden z dziesięciu parków historycznych Tajlandii, utworzony dla ochrony ruin królestwa Sukhothai. Na terenie parku znajduje się wiele historycznych, istotnych kulturowo obiektów. Są to między innymi: Wat Phra Sri Rattana Mahathat, Wat Chedi Chet Thaeo, Wat Nang Phaya, Wat Chang Lom, Wat Khao Suwan Khiri, czy Wat Khao Phanom Phloeng. W 1991 roku miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa - dla niektórych zaskoczeniem może okazać się to, że w większości tajlandzkich pryszniców nie ma zasłonek ani... sufitów. W związku z tym, co niecodzienne dla turystów z Europy, podczas deszczu woda kapie do pomieszczenia. Dlaczego warto kupić ubezpieczenie podróżne do Tajlandii na Tajlandii wszystkie koszty leczenia opłaca sam lekarska kosztuje około 200 zabieg medyczny będzie trzeba zapłacić od 500 zł do 1000 na wyjazd do Tajlandii można mieć już od5 zł* dzienna cena ubezpieczenia dla osoby dorosłej * przykładowa ofertaPorównaj cenyCo zabrać na urlop w Tajlandii? Dokumenty na wyjazd do TajlandiiAby wjechać na teren Tajlandii, należy posiadać ważny paszport. Wiza przy podróżach nie dłuższych niż 30 dni nie jest z najważniejszych rzeczy, jakie trzeba zabrać ze sobą na urlop do Tajlandii, są odpowiednie ubrania oraz wygodne obuwie. Buty powinny być dostosowane do zwiedzania oraz odporne na można zapomnieć także o odpowiednim zabezpieczeniu przed słońcem. Podstawowa rzeczą będzie krem z odpowiednio wysokim filtrem, okulary przeciwsłoneczne, a także kapelusz lub inne nakrycie chodzi o walutę, to obowiązującą w Tajlandii jest bath (THB). Najbardziej korzystnie będzie wymienić pieniądze w banku. Karty kredytowe takie jak MasterCard czy Visa są w Tajlandii honorowane, ale płacąc nimi trzeba uważać na zabrać ze sobą również środki opatrunkowe i podstawowe leki, takie jak środku przeciwbólowe, probiotyki, czy witaminy. Paszport Gotówkę Ubezpieczenie turystyczne Dodatkowo warto wziąć:Aplikację iPolakKrem z filtrem UVCzy w Tajlandii jest bezpiecznie?Tajlandia jest niezwykle barwnym, pełnym energii krajem, który dostarcza odwiedzającym go turystom wielu atrakcji i wrażeń. Niektóre z nich mogą jednak okazać się niebezpieczne. Wybierając Tajlandię jako kierunek podróży, warto wiedzieć, na jakie zagrożenia trzeba należy zachować przede wszystkim jeśli chodzi o picie wody i jedzenie. Woda płynąca z kranów absolutnie nie nadaje się do picia, a nawet do mycia zębów. Aby uniknąć przykrych dolegliwości, takich jak zatrucia pokarmowe trzeba korzystać wyłącznie z wody ostrożność trzeba zachować także w przypadku zwierząt. W Tajlandii znajdziemy bowiem liczne gatunki, które są mogą okazać się niebezpieczne dla skuterem także może okazać się niebezpieczne. Wybierając ten sposób zwiedzania Tajlandii, trzeba uważać na ruch drogowy, wypadki oraz odpowiednie EKUZ na urlop w Tajlandii – czy obowiązuje?Planując urlop w Tajlandii, koniecznie trzeba wykupić odpowiednią polisę turystyczną. Na terenie tego azjatyckiego kraju nie obowiązuje bowiem Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ). EKUZ obejmuje polskich obywateli jedynie w przypadku wyjazdu do krajów Unii medyczna na terenie Tajlandii nie należy natomiast do najtańszych. Zwykła, podstawowa konsultacje u lekarza pierwszego kontaktu to koszt minimum 200 złotych. Drobny zabieg medyczny wyniesie nas od 500 do nawet 1000 doba spędzona w szpitalu (w przypadku złamania czy poważnego urazu) może wiązać się z kosztami od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych. Koszty ratownictwa to natomiast wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy związku z koniecznością pokrywania kosztów leczenia w Tajlandii z własnej kieszeni, należy wykupić ubezpieczenie turystyczne. To ochrona, dzięki której w razie problemów ze zdrowiem czy nieszczęśliwych wypadków otrzyma się wsparcie finansowe, prawne oraz informacyjnce. Ubezpieczyciel pokryje koszty leczenia, zapewni wsparcie w ramach odszkodowania NNW czy OC w życiu prytwanym, a także w razie kradzieży bagażu czy sprzętu sportowego. Ochronę można rozszerzyć o:choroby przewlekłe,klauzulę alkoholową,ubezpieczenie dla aktywnych (uprawianie sportów wysokiego ryzyka i ekstremalnych).Ile kosztuje ubezpieczenie turystyczne do Tajlandii?EuropaWienerProamaErgoSkładka30 PLN32 PLN32 PLN38,50 PLNKoszty leczenia i assistanceTAKTAKTAKTAKSuma ubezpieczenia30000 Euro40000 Euro100000 PLN20000 EuroKoszty ratownictwa5000 Euro8000 Euro100000 PLN-Koszty hospitalizacjiTAKTAKTAKTAKLeczenie ambulatoryjneTAKTAKTAKTAKTransport medyczny do PolskiTAKTAKTAKTAKTransport zwłokTAKTAKTAKTAKStomatolog300 Euro200 Euro200 Euro250 EuroAssistanceWariant standard PodstawowyWariant standard PodstawowyBagażTAKTAK-TAKSuma ubezpieczenia bagażu300 Euro1000 PLN-800 PLNOC-TAK--Suma ubezpieczenia-25000 Euro--Szkody osobowe-25000 Euro--Szkody w mieniu-25000 Euro--NNW (Następstw Nieszczęśliwych wypadków)TAKTAKTAKTAKSuma ubezpieczenia3000 Euro10000 PLN20000 PLN20000 PLNUszczerbek na zdrowiu3000 Euro10000 PLN20000 PLN20000 PLNŚmierć1800 Euro10000 PLN20000 PLN10000 PLNUbezpieczenie turystyczne na wyjazd do Tajlandii powinno zawierać w sobie kilka podstawowych elementów, które uchronią nas od ponoszenia kosztów na wypadek nieszczęśliwego zdarzenia: Koszty leczenia - ubezpieczenie kosztów leczenia jest niezbędne podczas hospitalizacji, wizyt lekarskich, leków, zabiegów medycznych oraz wszelkich specjalistycznych transportu do kraju - jeden z najistotniejszych elementów polisy. Koszty medycznego transportu do polski są drogie, a ubezpieczenie zapewni ich NNW (od następstw nieszczęśliwych wypadków) - jeśli uznamy jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu lub wyniku wypadku będziemy musieli zostać poddani rehabilitacji, będziemy mogli otrzymać odszkodowanie z tytuły wykupionej polisy. Jego wysokość zależy zawsze od początkowej, gwarantowanej sumy od odpowiedzialności w życiu prywatnym (OC) - przyda się, kiedy w wyniku naszego działania ucierpi osoba trzecia, lub jeśli w jakiś sposób uszkodzimy jej własność. Ubezpieczenie bagażu - jeśli w trakcie podróży nasz bagaż zaginie lub zostanie zniszczony, otrzymamy rekompensatę w granicach sumy gwarantowanej. To szczególnie ważne, jeśli przewozimy cenny sprzęt elektroniczny lub warto wiedzieć?Tajlandia to jeden z ulubionych egzotycznych kierunków wjechać na teren tego kraju, należy posiadać ważny uwagi na wysokie koszty leczenia, lepiej mieć ze sobą polisę ubezpieczenie można zakupić od 3,2 zł dziennie. EuropaAzjaAmeryka północnaAmeryka południowaAfrykaAustraliaArtykuły i porady Opinia Piotra Paulo o słoniach w Tajlandii Mieszkam i pracuję w Tajlandii od 12 lat. Zajmuje się aktywnie propagowaniem turystyki. Zawodowo jestem instruktorem – trenerem nurkowania i koordynatorem wycieczek pod- i nadwodnych. Od dziecka spędzam aktywnie czas na łonie natury, a cały pobyt w Tajlandii silnie związał moją pracę zawodową z przyrodą morską i lądową. Sporo wolnego czasu przeznaczam na poznawanie azjatyckiej dżungli. Nie jestem jednak ani biologiem, ani niebywałym znawcą dzikiej przyrody. Napisałem ten artykuł wobec wielu wątpliwości, które wzbudza sposób traktowania zwierząt jako wakacyjnych atrakcji, w szczególności chodzi mi o słonie w Tajlandii. Mam na myśli liczne oskarżenia pod adresem poganiaczy, ośrodków – obozów, organizatorów turystyki, a nawet Tajów w rozumieniu ogólnonarodowym. Treść napisana jest z mojej subiektywnej perspektywy, na podstawie zebranych doświadczeń. Nie jest to w żadnym zakresie opracowanie naukowe, a jedynie zbiór moich wrażeń i wiadomości zebranych na podstawie obserwacji i codziennych rozmów z ludźmi, którzy przeżyli większą lub mniejszą część swojego życia ze słoniami. Nie jestem dobrym fotografem dlatego, aby uatrakcyjnić arytkuł użyłem, poza swoimi, zdjęć z licencją „commercial use”. Jeśli uznacie ten artykuł za ciekawy, to wyrażam zgodę na jego udostępnianie pod warunkiem podania źródła. Przejrzałem internet pod kątem publikacji zachęcających do bojkotu słoniowych ośrodków czy wypuszczania ich na wolność. Wielu autorów albo wprost przepisuje posty swoich zagranicznych kolegów, albo powtarza opinie na podstawie obejrzanych w internecie filmów i przeczytanych artykułów. Wyrażane zdanie, często brednie, niby-górnolotne treści poparte doświadczeniem jednorazowego turysty, albo wręcz tylko oglądacza materiałów o różnej wiarygodności, przekładane są na generalizujące opinie zalewające internet. Niejednokrotnie agresywne, przykre, nieprawdziwie. Podobne manipulacje danymi oglądamy na co dzień w świecie wielkiej polityki, i coraz więcej z nas zaczyna być wyczulonym na wiarygodność źródeł. Jednak w sprawie egzotycznych słoni, zwłaszcza w okresie ich owianego tropikalną mgłą dzieciństwa ukazanego przez Youtube lub jakiegoś „bloggera” stajemy się często dziwnie naiwni i bezkrytyczni. Pamiętam, gdy udostępniłem (moim zdaniem cudny) filmik o słonicy pomagającej małemu wydostać się ze śliskiego koryta rzeki, a niedawno inny ze słoniowego żłobka w Ayutthaya, gdzie malec bawił się z ludźmi. Pod obydwoma postami prawie natychmiast pojawiły się komentarze o torturowaniu słoni i o tym, że wspieram i propaguję przemoc wobec zwierząt, i co ja sobie w ogóle wyobrażam, i czy widziałem filmy o torturowaniu słoni? Stąd właśnie ten artykuł. Postanowiłem uporządkować po swojemu kwestię słoni. Zapraszam do czytania i kontaktu ze słoniami 🙂 Piotr Paulo Słonie są gruboskórne. MIT. Słonie mają bardzo gruba skórę, podobnie jak np. nosorożce, ale nie są gruboskórne. To bardzo wrażliwe stworzenia, zarówno fizycznie jak też psychicznie. Trąba słonia ma wiele tysięcy mięśni i jest bardzo unerwiona, odpowiadając za większość zmysłów zwierzęcia. Słonie mają doskonałą pamięć. Wracając w te same miejsca nie mam wątpliwości, że słonie poznają mnie i przychodzą „przywitać się” prawie tak jak psy. Wydaje mi się, że bez wątpliwości potrafię zauważyć kiedy słoń się cieszy, kiedy jest obojętny, a kiedy smutny. Wielokrotnie widziałem łzy słoni. Widziałem w wielu miejscach Azji małe słoniki przykute krótkim łańcuchem do pala. Te słonie zostały oddzielone od matek, płaczą wielkimi łzami, widać smutek emanujący z ich całego zachowania, nie wspominając o charakterystycznym kiwaniu wskazującym na chorobę sierocą. Rozmawiałem wielokrotnie na ten temat z Tajami. Znaczna część z nich nie rozumie o co mi chodzi – przecież nikt tego słonia nie bije, lecz karmi mlekiem (sojowym !!!) z butelki ze smoczkiem. Być może dochodzi tu jeszcze jeden aspekt – wiara w karmę, z której wynika mniej więcej tyle – jeśli urodziłeś się słoniem, to znaczy, że nie zasłużyłeś na inne lepsze, życie tylko na słoniowe. WNIOSEK: Na całym świecie spotyka się ludzi, którzy w imię własnych interesów, kaprysów, niewrażliwości albo zwykłej niewiedzy krzywdzą zwierzęta. W Azji wydaje się, że wielu ludzi nie rozumie terminu znęcania się psychicznego, a czasem nawet fizycznego nad zwierzętami. Przedmiotowe traktowanie zwierząt częściowo wynika z religii a częściowo z braku świadomości i wiedzy. Tajowie zwykle chcą się rozwijać, z natury nie są agresywni ani sadystyczni, wręcz przeciwnie. Pokazanie im dobrego wzorca i przyjaznych sposobów zarabiania pieniędzy przy użyciu słonia daje efekty (o czym w ostatnim akapicie). Trzeba złamać psychikę słonia, inaczej nie będzie posłuszny człowiekowi MIT. Trzeba wyraźnie rozróżnić dwa gatunki słoni: afrykańskie i indyjskie. Afrykańskie są dzikie i nie chcą wchodzić w interakcję z człowiekiem, nie dają się tresować. Aby „pozyskać” kły od słonia afrykańskiego prawie zawsze konieczne było zabicie zwierzęcia. Dlatego Afryka wprowadziła znacznie wcześniej niż Azja zakaz handlu kością słoniową. Słonie indyjskie są inne, stosunkowo łatwo dają się oswajać, a jeśli urodziły się wśród ludzi, nie potrzebują tresury by służyć człowiekowi. Do dziś udomowionym słoniom przycina się kły ze względów medycznych; odbywa się to w sposób humanitarny a zwierzęta zachowują się spokojnie podczas zabiegu. WNIOSEK: Słonie indyjskie przeszły metamorfozę ze zwierząt całkiem dzikich do bardziej „gospodarskich”. Rozmnażają się i żyją wśród ludzi. To inny gatunek niż żyjące w buszu na wolności słonie afrykańskie. Na co dzień odwiedzamy tylko te słonie, które urodziły się w niewoli. Nie spotkałem się nigdy osobiście z przypadkami fizycznego znęcania się nad słoniami, co oczywiście nie znaczy, że tego zjawiska nie ma. Nie jest ono jednak ani znaczne ani powszechne, jak się niektórym wydaje. Ślady znęcania fizycznego zawsze zostają. Widziałem wielokrotnie słonie podrapane od drzew. Gdy swędzi je skóra, potrafią ocierać się do krwi o drzewo. Za każdym razem widzę wówczas, że maja posmarowane otarcia gencjaną. Nic dziwnego, wszak słoń kosztuje tyle co samochód. WNIOSEK: Nasze wrażenia są relatywne, a wyobraźnia nie zawsze podpowiada prawdziwe scenariusze. Zamiast bezmyślnie powtarzać tezy o torturowaniu słoni, zastanówmy się, czy to jest prawda. Pokazy cyrkowe z użyciem zwierząt zapamiętałem jako koszmar z dzieciństwa. Nigdy nie zabrałem swoich dzieci do cyrku. W „naszej” wiosce słoni wśród kilku maluchów jest jedno małe słoniątko, które tam się urodziło, i które znam od początku istnienia. Któregoś dnia ten mały słonik, zaczął grać na harmonijce ustnej, a potem nauczył się od dorosłych słoni różnych popisów, które nazwałbym bez wahania cyrkowymi. WNIOSEK: Nigdy nie uwierzyłbym, że nie przeszedł jakiejkolwiek (albo raczej koszmarnej) tresury, gdyby nie fakt, że widziałem go na tyle często w wiosce, że byłoby to po prostu niemożliwe. Ponownie wyobraźnia podpowiada nam różne scenariusze. Jest coś takiego w ludzkiej naturze, że np. krótkie filmiki o znęcaniu nad zwierzętami (i ludźmi) na youtube mają ogromną ilość wyswietleń w porównaniu do tych pokazujących ich normalne zachowania. Widziałem kilka przerażających filmów o katowaniu słoni – czy są prawdziwe? Nie wiem; często twarze oprawców są zamglone i nigdy nie widziałem aby autor wspominał o miejscu, gdzie miałoby się to odbywać. Trochę mnie to zastanawia, bo w polskim wydaniu gdy np. nakręcony jest film z „trofeami” z polowania to zwykle autor dba o więcej szczegółów, gdyż celem udostepniania filmu jest ukrócenie takiego procederu. Może się mylę, nie wiem, to tylko moje wrażenia, że w sieci pojawia się coraz więcej bzdur, powielanych przez ludzi, którzy często propagują nienawiść tylko dlatego, że coś tam widzieli, (co w dodatku może być manipulacją) a nie na podstawie własnych doświadczeń. Nie wspomnę już, że nigdy nie uwierzę w wyjątkową wrażliwość do zwierząt człowieka, który jest agresywny do innych ludzi. Inny wniosek – słonie podobno nie rozmnażają się w złych warunkach, zwłaszcza gdy czują się zniewolone. Poganiacze krzywdzą słonie Mit. Poganiacze, zwani Mahutami używają narzędzi, które wyglądają jak zaostrzony młotek albo krótka włócznia. Obydwa kojarzą się mi z narzędziami tortur z Toledo. Z moich obserwacji wynika, że są używane do naciskania skóry słonia w różnych miejscach. W Europie do „sterowania” koniem używa się bata. Myślę, że gdyby pokazać bat wielu Azjatom, to byliby przerażeni. W tym regionie używano bata do zupełnie innych celów, a nasza wyobraźnia działa w odniesieniu do wcześniejszych doświadczeń. Tresowanie konia do skakania przez przeszkody lub mistrzostw w „ujeżdżaniu” nie uważa się za znęcanie. Podobnie wiele słoni przyuczanych jest do swoich zadań bez tortur. W obu jednak przypadkach, jeśli chcielibyśmy wprowadzić odnoszenie się do zachowań dzikich osobników, to trzeba powiedzieć że wytresowane umiejętności zwykle nie są naturalne dla dzikiego brata konia ani słonia. I co z tego, że nie są? WNIOSEK: Skóra słonia jest delikatna i łatwa do uszkodzenia. Właściciel musiałby być idiotą aby narażać drogiego słonia na chorobę, śmierć, albo chociażby wyłączenie z pracy wskutek zakażeń od ran. Oczywiście nie brakuje idiotów na świecie. Wpisując w google po polsku frazę „znęcanie się nad” dostaniemy szokujące podpowiedzi i ilość filmów o tysiącach wyświetleń. Podobno polski chłop też potrafi zrobić krzywdę koniowi, o psich losach nie wspominając. Czy wobec tego należy mówić, że Polacy to sadyści znęcający się nad zwierzętami? Najlepiej byłoby uwolnić słonie MIT. W latach 1950 do 2015 zalesienie Tajlandii spadło z prawie 80% powierzchni kraju do około 30%. W tym samy czasie populacja dzikich słoni spadła z około 100 tysięcy do (co nie jest pewne) 2 tysięcy. Wyłapywanie dzikich słoni i kłusownictwo znacznie zmniejszyło się od czasu wprowadzenia zakazu niekontrolowanego wyrębu dżungli, co jednak nie powoduje odbudowy populacji dzikich słoni. W kwietniu tego roku (2017) odwiedziłem z moim synem prowincję Mae Hong Son, która była przez stulecia słoniowym rajem, (dziś mieści między innymi znany ośrodek dla „szczęśliwych słoni” położony na 100 hektarach pomiędzy Chiang Mai a Pai) Podczas naszej podróży temperatura osiągała codziennie ponad 40 stopni. Wg danych meteo ostatnie dwa lata były nie tylko najgorętszymi okresami od czasu wojny, ale fala ekstremalnych upałów i suszy utrzymywała się kilkukrotnie dłużej niż kiedykolwiek w znanej historii. Północne tereny Tajlandii dotknięte suszą – kwiecień 2017 Widzieliśmy przez wiele dni podróży ciągnące się po horyzont czerwono-brunatne połacie pylistego gruntu z pojedynczymi, dogorywającymi zielonymi roślinami i hektary lasów bez jednego liścia. Widzieliśmy głodujące zwierzęta domowe i wieśniaków w niewiele lepszym stanie modlących się o jedną kroplę deszczu. Tam zrozumieliśmy, że naturalne środowisko słoni zostało w znacznym stopniu bezpowrotnie zniszczone, las wycięty a zmiany klimatu tylko potęgują tą sytuację, która będzie się z czasem dalej pogarszać. Prowadziłem tam wiele rozmów o słoniach. Wieśniacy mówią o nich z nienawiścią i przerażeniem. Ostatnio dziki słoń wdarł się na plantacje arbuzów i pożarł ją w całości. To oznacza brak środków do życia dla całej rodziny i zagrożenie życia bo głodne zwierzę tratuje zagrody i prymitywne domostwa. WNIOSEK: Hipotetyczne uwolnienie słoni w Tajlandii nie jest możliwe, bo nie mają dokąd wrócić. Ludzie żyjący w skrajnej nędzy nie zrozumieją nigdy górnolotnych opowieści o gatunkach chronionych i będą skłonni do wielu (trudnych do wyobrażenia w najedzonej Europie) zachowań w celu nakarmienia swoich dzieci. Zostawianie pieniędzy w ośrodkach ze słoniami nie przynosi korzyści dla zwierząt MIT. W wiosce słoni, którą odwiedzamy, codziennie przyjeżdża transport krzaków ananasów po dokonanym zbiorze owoców. Każdy słoń je dziennie kilkaset kilogramów pożywienia roślinnego. Wykarmienie ich jest kosztowne. Osobiście cieszę się, że w jakiś sposób przyczyniamy się nie tylko do tego, że karmimy słonie za każdym razem koszami bananów, ale gdy widzę te ciężarówki z liśćmi zawsze myślę, co stałoby się z tymi konkretnymi osobnikami, gdyby nie były dokarmiane. Ktoś powie, że radziłyby sobie doskonale, tak jak przez tysiące lat, bez człowieka. Ja myślę, że nie. Nie jest to tylko kwestia tego, że połacie dżungli zamieniły się w stosunkowo niewielkie parki narodowe pełne ludzi. To także kwestia innych umiejętności zwierząt urodzonych w niewoli. Przykładowo: oprócz słoni, podczas naszych wycieczek odwiedzamy ośrodek rehabilitacji gibbonów (ginący gatunek małp). Dla wielu osób, którym los zwierząt nie jest obojętny, widok małp w klatkach kojarzy się co najmniej źle. Wolontariusze, opiekujący się gibbonami odpowiadają cierpliwie – potrzeba wielu lat, by przygotować zwierzę do powrotu do naturalnego środowiska jeśli nie nauczyło się tego w stadzie, inaczej, nawet mając warunki do życia – zginie. WNIOSEK: Osobiście cieszę się, że namówiłem setki Polaków na odwiedzenie miejsca rehabilitacji gibbonów i wioski słoni. Bez zostawionych tam pieniędzy, zwierzęta byłyby mniej zadbane, a wypuszczenie ich na wolność jest zwyczajnie niemożliwe i w wielu przypadkach oznaczałoby wyrok śmierci dla zwierzęcia. Jeżdżenie na ławeczkach przytroczonych do słoni jest złe FAKT. Siedzisko na grzbiecie zostało wymyślone i udoskonalane przez azjatyckich wojowników dawno temu, gdy słonie bojowe używane były jako żywe czołgi. Dzisiejsza ławeczka jest kontynuacją pomysłów wojennych, z tą różnicą, że przeciętny żołnierz sprzed 100 lat ważył 50 kg, a przeciętna turystyczna para waży trzy albo więcej razy tyle. Noszenie całymi dniami takiego ciężaru na wygiętym kręgosłupie nie jest zdrowe ani dla słonia ani dla żadnej innej istoty. Rzeźba birmańskiego słonia bojowego – Ayutthaya. Zwróćcie uwagę, że Mahut jadąc na swoim słoniu nigdy nie siada na wygietej części kręgosłupa lecz na karku albo na głowie i jesli chcecie mieć zdjecie na słoniu to namawiamy aby właśnie tak siadać. Według mnie najwiekszym problemem związanym ze zniewalaniem słoni nie jest jednak kwestia krzywd fizycznych, lecz psychicznych. Mam na mysli przede wszystkim rozdzielanie matki i dziecka przed czasem, gdy oboje są na to gotowi. Instynkt macierzyński u słonia uważany jest za silniejszy niż ludzki. Słonica powinna karmic małego przez dwa lata. Słoniowe niemowlęta, zabierane od matek często w wieku 6 miesiecy zostaną przykute łańcuchem i wystawione publicznie ku uciesze turystów. Trudno się dziwić, że zapadają na chorobę sierocą, nie rozwijają się normalnie ani fizycznie ani psychicznie, obojętnieją. Czy łatwiej poddają się tresurze, tego nie wiem, ale wiem napewno, że małego słonia łatwiej i taniej można przywieźć w rejony turystyczne z odległej północy niż dużego. WNIOSEK: Moim zdaniem złe jest wspieranie obozów, w których widzicie przykute czy przywiązane, trzymane w pełnym słońcu zwierzęta, kiwające się na boki słoniątka, które za opłatą można fotografować. Złe jest nawet zatrzymywanie się w takich miejscach „tylko na zdjęcie”. Złe jest jeżdżenie na ławeczce w obozach, zwłaszcza jeśli macie kilka kilogramów nadwagi i na dodatek chcecie zaoszczędzić trzy grosze wsiadając we dwójkę (a może jeszcze z dzieckiem na kolana) w miejscu gdzie słoń chodzi w kółko po jałowej, suchej ziemi (łatwiejsze dla organizatora niż po zalesionej trasie w dżunglii) zwykle bez przerw na jedzenie, prysznic i odpoczynek. Kąpiel ze słoniem w rzece zawsze sprawia zwierzęciu przyjemność FAKT. Słonie lubią wodę, zwłaszcza w gorący dzień. Nie miałyby nic przeciw, gdyby leżenie w wodzie było ich wyłącznym, poza jedzeniem i spaniem, zajęciem (wielu ludzi też tak ma – nazywamy ich zwykle instruktorami nurkowania). Wiekszość słoni jednak musi pracować, aby zarobić na swoje wyzywienie i zwykle na „swoją” tajską rodzinę. Jeśli nie będzie kąpieli to słoniom z powrotem przytroczy się metalowe ławki na grzbiet, albo wyśle do innych ciężkich prac. Nie bojkotujmy miejsc, gdzie podejście ludzi zaczyna uwzględniać słoniowe marzenia, tylko wspierajmy je. Tajowie wyciągają biznesowe wnioski bardzo szybko; jeśli będzie wieksze zainteresowanie kąpielą, to słonie w końcu przestaną nosić turystów na grzbietach. Należy propagować odpowiedzialną turystykę FAKT. To bardzo szczytne hasło, z którym pewno każdy chętnie się identyfikuje, pytanie jednak, co się pod nim kryje, bo w sumie wszystko i nic. Myślę, że każdy człowiek ma swoją granice tolerancji dla relacji człowiek- zwierzę: co jest jeszcze ok, a co już nie. Rozmawiam z wieloma turystami o zwierzętach i zadaję im to pytanie nie od dziś. Wielu z nas odwiedza lub odwiedzało ZOO, wielu delfinaria, część nie ma oporów by robić sobie zdjęcia z naćpanym kameleonem albo orłem z podciętymi skrzydłami. Ktoś wsiada na słonia, ktoś inny mówi że to złe, ale że kąpiel jest w porządku. Dla jeszcze innych nawet to jest nieakceptowalne. Cześć z nas nie toleruje warunków hodowli zwierząt na mięso, a inni nawet na mleko czy jajka. Dowiadując się o warunkach w jakich żyją zwierzęta hodowlane ciarki przechodzą po plecach, a jednak stosunkowo niewiele osób przechodzi na radykalny weganizm. WNIOSEK: Moja linia akceptacji w odniesieniu do słoni przebiega bardzo wyraźnie. Nie akceptuje miejsc, gdzie słoń jest przykuty łańcuchem do asfaltu albo widzę, że płacze. Dlatego namawiam Rodaków na długa i kosztowną podróż prawie 200km od Phuket bo tam znalazłem najbliższe miejsce gdzie byłem w stanie zaakceptować traktowanie słoni. Tam też nie zawsze jest idealnie, sprzeciwiamy się, gdy poganiacz uderzy słonia, nie podoba nam się, że (te same) słonie wciąż noszą turystów na przytwierdzonych na grzbiecie ławeczkach. A jednak uważamy, że robimy dobrą robotę. „Nasi” kąpią słonie – wycieczka do dżungli Khao Sok W ośrodku, do którego przyjeżdżamy kąpać słonie powstają nowe udogodnienia: poręcz przy zejściu nad rzekę, prowizoryczne schodki – znaki zmian i jej akceptacji ze strony Tajów. Zabawa w rzece zaczyna być traktowana jak ciekawa opcja proponowana odwiedzającym a nie tylko wydziwianie Polaków. Ostatnio przewodnik z innej grupy rozmawiał z naszym tajskim przewodnikiem, pytał o szczegóły, o to, jak ustala się z Mahutami kąpiel i zabawę zamiast jeżdżenia na ławce na słoniu. Ja się uśmiechnąłem. I mam nadzieję, że wkrótce kilka słoni też będzie się uśmiechać i to nie tylko na widok polskich grup. W poprzednim poście pisałam o zachowaniach, które w Tajlandii uchodzą za brak szacunku czy są niezgodne z prawem. Tym razem chciałabym Ci dać kilka praktycznych wskazówek ułatwiających pobyt w tym przepięknym kraju. 1. Pieniądze Walutą obowiązującą w Tajlandii jest baht tajski (THB). Obecnie 1 THB to niecałe 0,12 PLN. W mniejszych polskich miastach może być problem z wymianą złotówek na bahty. Uważa się zresztą, że jest to też stosunkowo nieopłacalne – najlepiej kupić dolary i wymienić je na miejscu. Większość rzeczy – w tym ubrania i kosmetyki – możemy kupić już w Tajlandii. Warto jednak zabrać ze sobą leki (przeciwbólowe, przeciwbiegunkowe etc.) oraz preparaty przeciwsłoneczne, bo chociaż dostaniemy je bez problemu, to cena będzie nawet 2-3-krotnie wyższa. Nieco droższy niż w Polsce jest także alkohol. 2. Wiza Jeśli planujesz pobyt krótszy niż 30 dni, nie musisz mieć wizy, żeby dostać się do Tajlandii. Obywatele Polski potrzebują jedynie paszport (ważny minimum 6 miesięcy od daty przekroczenia granicy) oraz bilety lotnicze (na wjazd i wyjazd z kraju). Pobyt dłuższy niż miesiąc wymaga posiadania wizy, którą można wyrobić w Ambasadzie Tajlandii w Warszawie. 3. Targuj się Często ceny podawane turystom są dwa razy droższe – na przykład masaż za 400 bahtów nagle jest możliwy za 200. Albo jazda taksówką, początkowo za 1000, dochodzi do skutku za 600 bahtów. Czasami (jak to ja) miałam wyrzuty sumienia, że mam tak dużo, a inni tak mało, a jeszcze się targuję, dlatego po masażu czy obiedzie dawałam wytargowaną różnicę jako napiwek masażystce czy kelnerce. Dzięki temu wiedziałam, że pieniądze trafią prosto do jej kieszeni. 4. Kup kartę SIM Chociaż WI-FI jest w wielu miejscach dostępne, kupno karty SIM jest o wiele wygodniejsze – na przykład kiedy jedziesz skuterem i zgubisz się w środku lasu, Google Maps może Cię poratować 😉 Karta SIM kupiona na lotnisku to wydatek 350 bahtów. W pakiecie był całkiem dobry, 6GB internet. 5. Spray na komary to podstawa Szansa, że zachorujesz na malarię, nie jest specjalnie duża, jednak na dengę (na którą nie ma szczepionki) – już całkiem realna. W położonych wśród drzew chatkach najczęściej dostaniemy moskitierę zawieszoną nad łóżkiem. Poza tym musimy radzić sobie sami. Najlepszym, najczęściej polecanym środkiem przeciw komarom jest Mugga – u mnie sprawdzał się całkiem dobrze. W takim pięknym domku mieszkałam na Phi Phi 6. Zaszczep się W Tajlandii żadne szczepienia nie są obowiązkowe. Lekarze zalecają jednak zaszczepić się na dur brzuszny, tężec, błonicę, wirusowe zapalenie wątroby typu A i B. Większość z nich ma nas chronić w przypadku spożycia zakażonej żywności czy wody. Jako że byliśmy na nie szczepieni w dzieciństwie, w wielu przypadkach wystarczy tylko się doszczepić. Najlepiej wybrać się lekarza 4-6 tygodni przed planowanym wyjazdem. 7. Nie wierz w 100% prognozom pogody Podczas każdego mojego pobytu w Tajlandii – w październiku, listopadzie, grudniu, styczniu – prognoza pokazywała nieustanną ulewę. Plan więc przewidywał nabyty wcześniej płaszcz przeciwdeszczowy i ewentualne opychanie się pad-thaiem na hamaku. Nie padało ANI RAZU. Kiedy wybieramy się na wakacje warto sprawdzić, w jakich miesiącach jest pora deszczowa, żeby zminimalizować ryzyko ugrzęźnięcia w pokoju ho(s)telowym, ale rozsądniej jest brać pod uwagę roczne zestawienie opadów niż sprawdzać dzień po dniu. 8. Prostytucja jest nielegalna, ale bardzo powszechna W zależności w jakiej części kraju jesteś, panie zachęcające do ping-pong show mniej lub bardziej rzucają się w oczy. Centrum Phuketu było wręcz przesycone kobietami oferującymi różnego rodzaju atrakcje. Nieważne, czy idziesz z dzieckiem, mężem czy dziadkami – i tak będą próbowali Cię zwabić w swoje progi. Niezależnie od tego, co myślisz o prostytucji, wstrzymaj się z ocenianiem i przeczytaj najpierw pozycję “Człowiek w przystępnej cenie. Reportaże z Tajlandii” (tutaj też możesz przeczytać moją recenzję tej książki). Autorka tłumaczy tam, co wpłynęło na powstanie i rozwinięcie się seks-turystyki oraz co myślą sami Tajowie. 9. Najlepszym sposobem podróżowania jest skuter W zależności od regionu, wynajem dzienny skutera to koszt ok. 200 bahtów. Świetnie sprawdza się w podróżowaniu po całej wyspie – można go postawić w dowolnym miejscu i nie trzeba za każdym razem targować się z taksówkarzem. Jest to jednak opcja dla osób, które sobie dobrze na nim radzą, jako że kultura jazdy w Tajlandii jest dość dyskusyjną kwestią (chociaż nie może równać się z tym, co się dzieje na chińskich drogach). W Bangkoku zdecydowanie lepiej jest poruszać się metrem. 10. Jazda na słoniu? Nie, dziękuję Po phajaan, czyli metoda „tresowania” słoni, to w dosłownym tłumaczeniu „łamanie duszy”. Treser tak długo bije zwierzę, aż te będzie całkowicie posłuszne. Słonie są torturowane już od najmłodszych lat – słoniątka zamyka się w małych klatkach i związuje linami i łańcuchami. Wbija im się gwoździe w stopy i uszy, razi prądem, nie daje jeść i pić. Po kilku tygodniach takiego znęcania się każdy słoń się podda – później łatwo go nauczyć różnych sztuczek, w tym wożenia na grzbiecie tysięcy turystów. Niech nie zwiedzie Cię spokojny słoń i uśmiechnięty właściciel – nawet jeśli zwierzę nie ma widocznych śladów ran, to znaczy to tylko tyle, że treser dba o swoje źródło dochodu. Jednak już podczas samej przejażdżki nie szczędzi mu batów, a założony na plecach metalowy stelaż (ważący z turystami nawet 200 kg) niszczy kręgosłup. Jeśli chcesz zobaczyć słonie żyjące na wolności, w Tajlandii najbardziej takim znanym miejscem jest Elephant Nature Park w Chang Mai. Ja miałam szczęście zobaczyć to piękne zwierzę w Krabi, pod Tiger Cave Temple, gdzie przechadzał się wolno i wyjadał owoce z przydrożnych straganów. ________________________________________________________ Dodalibyście coś do tej listy? 🙂 Od dłuższego czasu chodził mi po głowie tekst dotyczący mojej niedojrzałości. Od dłuższego czasu mimowolnie „potykam” się o artykuły, komentarze, doniesienia o sytuacji i warunkach słoni w ośrodkach turystycznych gdzieś daleko w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie każdy przybysz może wykupić sobie romantyczną przejażdżkę na słoniu w dżungli. Jednym z moich celów ostatniego wyjazdu do Tajlandii-Kambodży była chęć pokazania Nadii prawdziwego i żywego słonia. Wtedy pomyślałem sobie, że jazda na słoniu to będzie super atrakcja dla półtorarocznej dziewczynki, gdyż zna to zwierzę od urodzenia, ponieważ jedną ze ścian w jej pokoju zdobi niebieski „PU”, co w narzeczu Nadii oznacza słonia, a która jest codziennie podziwiana. Wtedy tak myślałem, a teraz mam kaca, oj wielki jest to zapyta: „Ale o co chodzi?” Przecież przywieźliście wspaniałe wspomnienia, przecież macie fajne zdjęcie na grzebiecie pięknego słonia, przecież opowiadaliście jak to przyjemnie minął wam dzień. To wszystko prawda – nam dzień minął wspaniale, a co może powiedzieć ten słoń, na którym jechaliśmy pośród egzotycznego lasu? Czy on też był zadowolony? Jednak trzeba zacząć od początku, bo sam już się w tym trochę pogubiłem. Będąc pierwszy raz w Tajlandii w 2007 roku poszliśmy na trzydniowy trekking w góry, na północy kraju w okolicach Chiang Mai. Jednym z przystanków na trasie były odwiedziny specjalnego obozu dla słoni, gdzie mogliśmy podziwiać te wspaniałe zwierzęta, a także wsiąść na ich grzbiet i pojechać w dżunglę. Będąc pierwszy raz w Azji byliśmy przeszczęśliwi, że możemy doświadczać takich atrakcji. Nasz przewodnik opowiadał jak to miejsce bardzo dba o swoje słonie, które zostały uratowane przed przymusową i ciężką pracą w dżungli przy wyrąbie drzew. Wyjaśniał jak dużo jedzenia muszą dla nich przygotowywać każdego dnia, jak to codziennie myją zwierzęta w rzece i podają smakołyki, że traktują swoich podopiecznych podobnie jak członków swoich słonie wyglądały na bardzo zadbane, czyste, zadowolone bez jakiegokolwiek ran. Podczas przejażdżki nie było żadnych krzyków, bicia zwierząt czy ranienia, wręcz przeciwnie przewodnik kierowca często głaskał, przytulał, karmił, takie słoniowe pieszczoty. Delikatne ruchy piętą za uchem sterowały słoniem. Wszystko brzmiało bardzo prawdziwie, a my byliśmy zadowoleni, że dzięki naszym pieniądzom zwierzęta są dobrze traktowane i karmione, czyli dobry uczynek. Po powrocie z wyjazdu dostałem od paru osób wiadomości mówiące o tym, że przyczyniłem się do haniebnego procederu męczenia zwierząt w Tajlandii. Jak to ja? Przecież jeszcze kilkanaście lat temu biegałem z ulotkami uświadamiającymi ludzi, jakie zło wyrządza cyrk, w którym można oglądać popisy zwierząt, że to istne obozy tortur itd., a teraz sam miałbym przyłożyć rękę do męczenia słoni?Nie, to niemożliwe. Na pewno w innych obozach dzieją się niedobre rzeczy, bo przecież w tym, który odwiedziłemwszystko było w porządku. Przecież przed wyborem, sprawdziłem agencję turystyczną, gdzie kupowaliśmy trekking. To na pewno, gdzieś indziej. Sumienie trochę czasu. Chciałem pokazać małej Nadii prawdziwego słonia, więc pojechaliśmy do Tajlandii. Chciałem, aby dotknęła zwierzęcia swoimi drobnymi rączkami, aby go pogłaskała, aby wsiadła na jego ogromny grzbiet i się na nim przejechała. Czy chciałem zbyt dużo?Kilka dni temu trafiłem na tekst Katarzyny Boni, który stał się katalizatorem do tego, aby przelać na papier to co siedziało w mojej głowie. Pogubiłem się w moich rozważaniach. Nie wiem jak to jest. Świat nigdy nie jest czarno-biały, a ma całą paletę odcieni szarości. Pierwotnie przed napisaniem tego tekstu chciałem poszukać więcej informacji na temat jazdy na słoniu, jednak odpuściłem. Po przeczytaniu artykułu nie miałem ochoty uruchamiać zamieszczonych w nim filmików, powiem więcej nie miałem dość odwagi w sobie, aby przycisnąć Play. Głównie chyba dlatego, że bałem się tego, co mogę tam zobaczyć, że może moje poprzednie tłumaczenia od tego momentu wydadzą się tak banalnie naiwne, że aż jest pewne – mam ogromne poczucie dyskomfortu, że pomimo, że wydawało mi się, że jestem w miarę świadomą osobą, to jednak pozwoliłem sobie na jazdę na słoniu. Nawet jeżeli przyjmę, że proceder męczenia słoni występuje tylko w niektórych ośrodkach (mam cichą nadzieję, że to tylko znikomy odsetek i że w tych obozach, z których korzystałem to się nie dzieje), tam, gdzie nie byłem, to zaraz w głowie pojawiają się pytania: Jak słoń, na którym jechałeś został nauczony wożenia turystów? Sam się nauczył? Czy tresura opierała się na ogromnej więzi ufnego zwierzęcia i jego wieloletniego opiekuna i był to dobrowolny, powolny proces czy była to droga przez mękę – bicie, tresura i zastraszanie ogniem i prądem? Niestety nie potrafię z czystym sumieniem na nie dołożymy do tego fakt, że pomimo, że słoń to kilkutonowe, wielkie zwierzę, które dysponuje ogromną siłą to jednak jego kręgosłup kompletnie nie nadaje się do wożenia na swoim grzbiecie turystów, to mój kac jest jeszcze większy. W dzisiejszych czasach nie możemy być niczego pewni, jednak warto abyśmy byli przynajmniej świadomi pewnych zachowań i szlagier w postaci cytatu „Take only memories, leave nothing but footprints” jest tak bardzo prawdziwy i ponadczasowy. Następnym razem, a na pewno jeszcze nie jeden raz, będziemy chcieli podziwiać te wspaniałe zwierzęta, nie skorzystamy z opcji jazda na słoniu. Nadia będzie mądrzejsza od swojego tatusia i wybierze takie miejsce, gdzie nie ma opcji jazdy, gdzie zwierzęta można obserwować, karmić, kąpać w rzece – wystarczy poczytać i poszukać. Tego też życzę wszystkim czytającym – mądrych wyborów, za które później nie będziemy musieli się Nasz wyjazd „Tajlandia i Kambodża z maluchem u boku” odbył się w terminie – roku. Łukasz Kędzierski - etatowy miłośnik podróży z plecakiem i aparatem. Nieustannie patrzy na świat przez wizjer aparatu, aby uchwycić piękno otaczającego nas świata. Zafascynowany Azją Południowo-Wschodnią, którą nie może się nacieszyć i dlatego ciągle tam wraca. Wspinaczka, buldering, jaskinie, kanioning oraz nurkowanie często przewijają się przez jego wyjazdy. Pokazuje, że można podróżować z małym dzieckiem, bo to nic trudnego - wystarczy chcieć -> Jeśli marzy wam się przejażdżka na słoniu to w Tajlandii będziecie mieć ku temu wiele okazji. Moje marzenie ziściło się w Wiosce Słoni nad rzeką Khwae Noi w Sai Yok za jedyne 500baht. A za ok. 30 bath można kupić banany dla słoni, o które one lubią się dopominać podnosząc trąbę do góry. A to poczekalnia dla turystów. Jest na palach aby ułatwić im wsiadanie na słonie. Zdecydowanie o wiele bardziej przyjemniej jeździ się bezpośrednio na słoniu niż na ławce do niego przymocowanej. Po prostu słonik tą ławeczką za mocno buja. Mój słonik miał na imię Maniek i jak każde dziecko uwielbia pluskać się w wodzie. Więc jak zobaczył rzekę to odrazu przyspieszył i zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem nie przejdzie na drugą stronę. I pewnie by to zrobił gdyby opiekun go nie zawołał. O a tutaj nabrał wody do swojej trąby, po czym odwrócił ją do góry i zrobił nad sobą taką świetną fontannę. No i byłem cały mokry, ale z uwagi na panujący tam skwar wcale nie miałem mu tego za złe, nawet się cieszyłem. Zresztą za nim wróciliśmy do wioski rzeczy były już prawie suche. Gdzie to właściwie jest i jak tam dojechać: Wioska Słoni - Elephant Vilage leży nad rzeką Khwae Noi w Sai Yok w prowincji Kanchanaburi zaledwie 15 kilometrów od Świątyni Tygrysów - Tiger Temple. Ja dostałem się tam autostopem właśnie z Tiger Temple. Kierowca był na tyle uprzejmy, że podwiózł mnie pod samą bramę, więc dałem mu 100 baht. A w drogę powrotną poszedłem pieszo na stację kolejową Wang Pho (niecałe 2 kilometry) skąd zabytkową kolejką pojechałem prosto do Kanchanaburi przez słynny most na rzece Kwae Yai. Wielu z was na pewno przypomina sobie film "Most na rzece Kwai" to właśnie to miejsce. Moim zdaniem najlepszą opcją dla małej grupki lub rodzinki jest wynajęcie pickupa w Kanchanaburi i objechanie Tiger Temple oraz Wioski Słoni w jeden dzień. Ale jak widzicie na moim przykładzie autostopem też można. Do odważnych świat należy. To jak plecak już spakowany?

jazda na słoniu tajlandia