Jezusowy Całun (2) Miały być dwie części w tym cyklu, ale ze względów redakcyjno-objętościowych oraz kompozycyjnych "cykl całunowy" będzie przedstawiony w czterech częściach. Oto część druga. Część pierwszą można podsumować ogólną konstatacją, iż ogłoszenie w 1988 roku "śmierci" Całunu Turyńskiego było Scenariusz do najgłośniejszego na świecie filmu Mela Gibsona „Pasja” został opracowany głównie w oparciu o tę książkę. Dla głębszego zrozumienia Tajemnicy Odkupienia człowieka, oprócz opisu gorzkiej Męki i Śmierci Pana Jezusa, zostały dodatkowo zamieszczone nadprzyrodzone wizje A. K. Emmerich, odnoszące się do wydarzeń z ostatnich tygodni poprzedzających Mękę oraz Członkowie komisji zakupili bratu aparat z kliszą w środku na 12 zdjęć i przekazali mu. Swoimi aparatami wykonywali zdjęcia białej ściany. Wszystkie fotografie były białe. Jedynie zdjęcie wykonane aparatem Włocha miało przedstawiać oblicze Jezusa – młodego człowieka, o lekko falujących włosach i twarzy niczym anioł Przyjdź nam z pomocą w naszej bezradności i naszej słabości. Spraw byśmy przyczynili się do tego, byś Był znany l Kochany przez wszystkich ludzi, i że ufając w ogrom Twej Miłości, pokonamy zło, które jest w nas i na Świecie dla Twojej Chwały i naszego Zbawienia. Amen Modlitwa do Najświętszego Oblicza Pana Jezusa z Całunu Tagi: Całun Turyński książka. "Prawdziwe oblicze Boga. Tajemnice Całunu Turyńskiego w świetle najnowszych badań naukowych." - to książka autorstwa Jana Stefana Jaworskiego, emerytowanego profesora chemii a jednocześnie członka Polskiego Centrum Syndologicznego. Autor przedstawia wyniki badań naukowych nad wielką relikwią, które hukum istri minta cerai suami menolak menurut islam. Soares ujawnił wyniki swojej pracy po czteromiesięcznych badaniach, podczas których próbował dotrzeć do informacji o fizjonomii matki Jezusa Chrystusa. Wykorzystał również najnowsze osiągnięcia z zakresu technologii obrazowania i sztucznej inteligencji. W jego pracy pomocne były dane z szeroko zakrojonych badań nad wizerunkiem człowieka uwiecznionym na całunie turyńskim. Brazylijczyk ujawnił, że inspirowały go badania grafika Raya Downinga, który w 2010 r był zaangażowany w projekt rekonstrukcji twarzy Jezusa. – Do dziś wyniki Downinga są uważane za najbardziej autentyczne i akceptowane spośród wszystkich prób, jakie kiedykolwiek podjęto – powiedział. Powstały dwie rekonstrukcje. Jedna przedstawia Maryję w wieku 25-30 lat. Druga, w czasie gdy była nastolatką. W ich powstaniu wykorzystano sztuczną inteligencję i programy graficzne. Autor naniósł poprawki, które miały podkreślić etniczną i antropologiczną fizjonomię kobiety z Palestyny sprzed 2 tys. lat. Naukowcy stworzyli autentycznych rozmiarów model ciała Jezusa Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo "Wynik zaskoczył samego badacza, wybitnego znawcę sztuki. Jak się okazało, otrzymany wizerunek znacznie odbiega od obrazów Maryi, jakie znamy z epoki renesansu czy baroku" – czytamy na portalu – Ma silne, ale i wzniosłe oblicze kobiety w dramatyczny sposób związanej z misją i ofiarą Zbawiciela – stwierdził grafik, odnosząc się do wizerunku dorosłej Maryi. Dodał, że wersja nastoletniej twarzy matki Jezusa powstała, ponieważ chciał przedstawić jej uśmiechnięte oblicze. Niesamowicie realistyczny wizerunek Jezusa. Odtworzył go holenderski fotograf Brazylijczyk w rozmowie z portalem przyznał, że zamierza kontynuować swoje badania. Podkreślił, że cieszą się one aprobatą Barriego Schwortza, amerykańskiego fotografa, który zajmował się zaawansowanymi badaniami nad autentycznością całunu turyńskiego. Cieszymy się, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści. Źródło: – W telefonie mam chyba sto przedstawień Jego twarzy. Pytałem Go: Panie Jezu, jaki jesteś? Jakie jest Twoje oblicze? – mówi Wojciech Głogowski, jeden z artystów odczytujących na nowo postać Chrystusa z wizji s. Faustyny. Malarz z Wrocławia należy do grona dziesięciu twórców zaproszonych do udziału w projekcie „Namalować katolicyzm od nowa”. W jego ramach tworzą współczesne wersje obrazu Miłosierdzia Bożego – wyrażone nowym językiem artystycznym, lecz wierne wskazaniom Jezusa zamieszczonym w „Dzienniczku”. Projekt jest realizowany przez Fundację św. Mikołaja i Instytut Kultury św. Jana Pawła II z rzymskiego Angelicum. Musisz mi się objawić– To chyba najbardziej „malarskie” z objawień – mówi artysta o wizjach św. Faustyny Kowalskiej i poleceniu, jakie usłyszała: „Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz”. – Pan Jezus podał konkretny wzór, archetyp, jak w ikonach. Jednocześnie zapiski mistyczki pozostawiają mnóstwo przestrzeni do artystycznej interpretacji. W „Dzienniczku” zawarte zostały wskazówki dotyczące białej szaty, ręki uniesionej w geście błogosławieństwa, promieni. Każdy z tych elementów można jednak różnie ukazać. – Zastanawiałem się przede wszystkim nad twarzą Jezusa – nad tym, jakie jest Jego oblicze dla mnie. Dla mnie – bo On mnie też musi się w jakiś sposób objawić. Mam tylko swój odbiór. Jeśli to do mnie przemówi, jest szansa, że przemówi także do innych – zauważa malarz. Wojciech Głogowski szukał inspiracji w różnych albumach, przyglądał się całunom, mandylionom, ikonom, dziełom malarstwa tablicowego, rozmaitym słynnym wizerunkom Chrystusa – jak choćby z klasztoru na Synaju i Całunu Turyńskiego – W telefonie mam chyba sto przedstawień Jego twarzy – mówi. Najbliżej, jak mówi, było mu do Chrystusa na średniowiecznych tablicowych obrazach, z ok. 1400 roku, z kręgu malarstwa czeskiego, śląskiego. Jezus według przedstawienia Głogowskiego ma w sobie też coś z portretów fajumskich, ikon, malarstwa sarmackiego. – Faustyna zanotowała, że spojrzenie Jezusa ma być „jak z krzyża”. Co to jednak dokładnie oznacza? Czy chodzi o spojrzenie pełne bólu, cierpienia, czy leczące, zbawiające? – zastanawia się. Zauważa, że na obrazie autorstwa Eugeniusza Kazimirowskiego Jezus ma spuszczone oczy. – Dla mnie ważne było jednak to, by komunikował się z patrzącym – podkreśla. Dodaje, że nie jest łatwo namalować takie spojrzenie. Brązowe oczy Zbawiciela na obrazie są bystre i uważne. Jest pogodny, choć nie roześmiany, miłosierny i pełen do Serca?Malarz musiał rozstrzygnąć wiele kwestii. Na przykład jak wyrazić tajemnicę ciała uwielbionego, przemienionego? Jak powinna wyglądać szata Jezusa? Gdzie umiejscowić ranę, z której tryskają promienie? Co zrobić z aureolą? – Najważniejsze na moim obrazie są twarz i serce – tłumaczy. – Na szacie nie chciałem się skupiać. Nie wiadomo o niej zbyt wiele poza tym, że ma być biała. Czytałem jednak wypowiedź pewnej krawcowej, która zauważyła, że szata na obrazie Kazimirowskiego jest ewidentnie za duża. Utrudniałaby chodzenie… U mnie jest krótsza. Niesymetryczny dekolt nawiązuje do podobnych rozwiązań znanych z wczesnych ikon, które powstawały w Egipcie. Artyście długo nie dawała spokoju rana serca. Jezus w „Dzienniczku” Faustyny mówi: „Te dwa promienie wyszły z wnętrzności miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające serce Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”. Mowa jest o sercu, ale na wizerunkach ukrzyżowanego Chrystusa malarze zwykle ukazywali Jego przebity bok – przez który pewnie włócznia dosięgła serca. Skąd więc powinny wydobywać się promienie? Czy ukazać rany? – Ostatecznie stwierdziłem, że obrazy pasyjne to po prostu inny typ ikonograficzny. Tu chodzi o serce. Jezus z mojego obrazu to nie mąż boleści, ale Jezus uzdrawiający – wyjaśnia malarz. – On robi krok w stronę człowieka, grzesznika. Idzie do przodu. Wi dać, że ma moc, by uzdrowić. Wojciech Głogowski pokazuje rozmaite wersje obrazu Miłosierdzia Bożego, które powstawały w minionych dziesięcioleciach. Różnie ukazywano twarz Pana Jezusa, tło, ale także na przykład promienie. Czasem łagodnie spływają w dół, gdzie indziej tryskają na boki, są delikatne lub o mocnych kolorach. – U mnie na początku były długie, ale z czasem je skróciłem. Wydaje mi się, że wystarczy, jeśli są delikatnie zaznaczone – mówi. Światło na obrazie wydobywa się spod ręki Jezusa na piersiach, ale pojawia się też w innych miejscach, budując sylwetkę Chrystusa. Ma ona formę, jak mówi artysta, nieco „blaszaną”, nawiązując do malarstwa ikonowego, sarmackiego. – To nie jest zwyczajny realizm. Wydaje mi się, że on już nie wystarcza. Posługuję się raczej archetypem, ekwiwalentem malarskim, jednocześnie skracam dystans, chcę osiągnąć wrażenie obecności, proste i bezpośrednie – Mnie namalujArtysta wspomina, jak jakiś czas temu zadzwonił do niego prof. Jarosław Modzelewski z zaproszeniem do udziału w projekcie. – To jest mój pierwszy malowany na poważnie obraz religijny – mówi. – Zawsze miałem zamiar taki namalować, ale ciągle myślałem: może jeszcze jest za wcześnie, jeszcze nie wiem jak… Zaproszenie, które otrzymałem, bardzo mi pomogło. Dzięki niemu Jezus dał mi jasno do zrozumienia, że chce, żebym Go namalował. Co jeszcze mógłby więcej zrobić, by mnie do tego przekonać? W istocie malarz – o czym prof. Modzelewski nie mógł wiedzieć – był świetnie przygotowany do podjęcia takiego wyzwania. Przesłaniem s. Faustyny zaczął się interesować na długo przed zaproszeniem do udziału w projekcie. „Dzienniczek” zgłębia od przełomu XX i XXI wieku. Odmawiał także Koronkę do Bożego Miłosierdzia na antenie Radia Rodzina. Swego czasu oglądał znajdujący się we wrocławskim klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia pierwszy obraz Miłosierdzia Bożego autorstwa Adolfa Hyły – wizerunek Jezusa ukazanego na tle łąki. Od dawna zbierał reprodukcje różnych wersji obrazu. Choć nie malował dzieł religijnych, to w jego pracach obecne są postaci ludzkie – w specyficznej stylistyce, umieszczone w scenach nawiązujących do minionych lat. Twórczość W. Głogowskiego to osobny temat, ale niewątpliwie artystyczne poszukiwania ułatwiły mu nowe spojrzenie na wizję św. Faustyny. Wystawiał swe dzieła głównie w Krakowie – związał się między innymi z galerią „Zderzak”, jest współzałożycielem „Otwartej pracowni”. – Pamiętam, że s. Faustyna stwierdziła, iż obraz Kazimirowskiego nie jest dobry, ale „wystarczająco dobry” – na tyle, by być „skuteczny”. Spełnia swoją funkcję, przekazuje przesłanie miłosierdzia – wyjaśnia. – Chciałbym, żeby mój obraz był przynajmniej „wystarczająco dobry”, by nadawał się do tego, do czego jest przeznaczony. Ludzie, którzy się z nim zetkną, nie muszą się znać na malarstwie. Oni przyjdą do kościoła ze swoimi problemami, decyzjami do podjęcia. Ważne, by nawiązywali relację z Jezusem. To sprawa między Nim a nimi. Jezus, jeśli będzie chciał, może się posłużyć tym wizerunkiem. Ważne, by mój obraz w tym nie przeszkadzał. Choć oczywiście każdy z malarzy biorących udział w projekcie stara się namalować jak najlepsze Bach nie miał etatuNowe spojrzenie na obraz Miłosierdzia Bożego to początek szerszego projektu „Namalować katolicyzm na nowo”, którego pomysłodawcą jest Dariusz Karłowicz, współzałożyciel Teologii Politycznej, prezes Fundacji Świętego Mikołaja, filozof. – Mamy poczucie, że stoimy w obliczu ogromnego kryzysu malarstwa w Kościele katolickim, z chlubnymi wyjątkami, ale jednak wyjątkami – mówi, tłumacząc genezę pomysłu. Zauważa, że ludzie w poszukiwaniu inspiracji duchowych, intelektualnych raczej zwracają się ku przeszłości – nie znajdują żywej obecności chrześcijaństwa w sztuce obecnie powstającej. To groźne. – Jeśli nie będzie chrześcijańskiej kultury, nie będziemy mieli języka zdolnego mówić o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa… W wyobraźni zbiorowej trudno dzisiaj o jakieś współczesne obrazy tego, co najważniejsze. Jestem przekonany, że każde pokolenie chrześcijan musi przetłumaczyć Pismo Święte na nowo i te najważniejsze prawdy wcielić w język swojej kultury. Uważa, że brak ten jest winą przede wszystkim Kościoła, który zaniechał mecenatu, zaniedbuje obowiązki wobec kultury. – Dla sztuki kluczowe są zamówienia. Nie ma zamówień, nie ma sztuki. Bach nie napisałby ani jednej ze swoich cudownych kantat, gdyby nie miał etatu – zauważa. Dariusz Karłowicz nie chce narzekać. – Zamiast udowadniać, że się nie da, działamy – mówi. Zaprosił grono znamienitych malarzy do zmierzenia się z tematem Miłosierdzia Bożego. Pomagali mu w tym prof. Jarosław Modzelewski (artysta, pedagog) i Dorota Lekka (doktor teologii i historyk sztuki). Wśród osób zaangażowanych w przedsięwzięcie wymienia między innymi Izabelę Rutkowską (doktor nauk humanistycznych, językoznawca, badacz języka, jakim posługiwała się św. Faustyna), a także biskupa Jacka Grzybowskiego, biskupa pomocniczego diecezji warszawsko-praskiej. – W projekcie biorą udział „pierwsze pędzle Rzeczpospolitej” – podkreśla. Obrazy malarzy są już gotowe, a zostaną zaprezentowania na wystawie, która zostanie zorganizowana prawdopodobnie w bieżącym roku. Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi zachęca do udziału w kampanii „Spójrz na Oblicze Bożej Miłości”. Pomimo pandemii koronawiursa, a co za tym idzie zamkniętych kościołów, chcemy aby mogli Państwo z należytą czcią przeżyć Wielki Piątek. Dlatego też przygotowaliśmy dla Was wizerunek Oblicza Pana Jezusa z Całunu Turyńskiego wraz z folderem informacyjnym na temat tej relikwii. Aby otrzymać pakiet, wystarczy wypełnić formularz zamówieniowy na stronie Całun Turyński to płótno, w które owinięte było ciało Pana Jezusa po ukrzyżowaniu. Jest on więc niezwykłym świadectwem zwycięstwa Boga nad śmiercią i złem, jak również szczegółowym zapisem okrutnej męki, przez jaką przeszedł dla nas Syn Boży. Wesprzyj nas już teraz! Chcąc uwrażliwić tysiące naszych bliźnich na męczeńską śmierć Zbawiciela i pogłębić ich wiedzę na temat tej niezwykle cennej relikwii, Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi przygotowało wyjątkowy pakiet „Spójrz na Oblicze Bożej Miłości”. Każdy kto odwiedzi stronę internetową i wypełni formularz zamówieniowy otrzyma tkaninę z wizerunkiem Oblicza Pana Jezusa z Całunu Turyńskiego, a także folder zawierający wiele cennych informacji o jego pochodzeniu, historii, a nawet o tym, co na podstawie Całunu możemy dowiedzieć się o Męce Pańskiej. Ostatnie tygodnie są dla nas katolików niezwykle trudnym czasem. Trwa Wielki Post, a my mamy utrudniony dostęp do niedzielnej Mszy Świętej i udziału w nabożeństwach. Ze względu na pandemię koronawiursa i rządowe obostrzenia z nią związane, nie będzie nam dane także uczestniczyć w liturgii Wielkiego Piątku. Zachęcamy więc do zamówienia wizerunku Pana Jezusa z Całunu Turyńskiego i wspólnej rodzinnej modlitwy we własnym domu przed Obliczem Bożej Miłości. SKCh Jakie powinno być najważniejsze pragnienie chrześcijanina? Benedykt XVI 14 lat temu, w trakcie swojej pielgrzymki do Manoppello, stwierdził, że powinno nim być „szukanie Oblicza Chrystusa”. Nieprzypadkowo słowa te padły w sanktuarium znanym na całym świecie z jednej z najważniejszych relikwii chrześcijaństwa. Jest nią chusta z wizerunkiem Jezusa. Jako że powstała z bisioru, na którym – jak twierdzą specjaliści – namalowanie czegokolwiek jest niemożliwe, budzi powszechne zainteresowanie. Ponoć Benedykt modlił się przed tym wizerunkiem w milczeniu, a sama pielgrzymka była dla niego ogromnym przeżyciem. Komentując to wydarzenie, odniósł się wówczas między innymi do fragmentów Ewangelii, w których uczniowie, prosząc Jezusa o to, by pokazał im Ojca, słyszą: „Kto zobaczył Mnie, zobaczył i Ojca”. Wspominając to wszystko, próbuję sobie wyobrazić, co poczuł w swojej fotograficznej ciemni Secondo Pia, kiedy w 1898 r. jako pierwszy człowiek na ziemi wywołał negatyw zdjęcia Całunu Turyńskiego. Jak powszechnie wiadomo, jego oczom ukazała się postać człowieka, którym najprawdopodobniej był Jezus Chrystus. Na pierwszy rzut oka mało dostrzegalna, w negatywie niezwykle wyraźna. Nie przypuszczam, by tamtej nocy spał spokojnie. Próbuję sobie wyobrazić, co poczuła święta Faustyna, kiedy pierwszy raz zobaczyła Pana Jezusa. I co czuła za każdym następnym razem, wszak „zobaczyłam nagle Jezusa” w jej dzienniku powtarza się jak refren. Albo co czuli inni mistycy, których historii pełne są żywoty świętych. Co można czuć, kiedy jeszcze tutaj, na ziemi, nie po śmierci, ogląda się oblicze Pana? I co to właściwie znaczy „oglądać” w przypadku twarzy Boga? Odkryć autentyczny wizerunek, czyli dojść do tego, jak naprawdę wyglądał Jezus Chrystus? Czy może raczej odkryć, jaki obraz Boga nosi się w duszy? Co jakiś czas pojawiają się doniesienia o kolejnych odkryciach, o których wspomina w bieżącym numerze „Gościa Niedzielnego” Marcin Jakimowicz (ss. 22–24 ). Kilkoro z nas dzieli się również swoimi refleksjami na temat ulubionego wizerunku Jezusa Chrystusa. Każdy przecież taki ma. Szczególny, mocniej oddziałujący na wyobraźnię, bardziej przejmujący, skłaniający do modlitwy. Warto w tym miejscu przypomnieć jednak, że sam Jezus Chrystus najbardziej polecał, aby Jego twarzy dopatrywać się w bliźnim. I to w każdym bliźnim, ze szczególnym uwzględnieniem tych tak zwanych „maluczkich”. „Kto Mnie ujrzał, ujrzał i Ojca”, powiedział Filipowi. Ale w innym miejscu, i to niezwykle ważnym, bo zawierającym opis sądu ostatecznego, rzekł też: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Głodni, spragnieni, chorzy, uwięzieni? Tak, ale przecież nie tylko. Szukanie Oblicza Chrystusa, o którym mówił papież Benedykt w Manoppello, niejedno ma... oblicze. Warto poświęcić uwagę temu, co powinno być największym pragnieniem chrześcijanina. Większa jest szansa na to, by Pana Jezusa po prostu nie przegapić. Rektor bazyliki Świętego Oblicza w Manoppello odwiedził Katowice. Zebranym w kościele Mariackim mówił o chuście, która po śmierci Jezusa została położona na Jego twarzy. Fotokopia chusty z Manoppello jest od dwóch lat obecna w tym katowickim kościele. Umieszczona jest w bocznej kaplicy, u stóp Najświętszego Sakramentu, wystawionego tu każdego dnia. Na adorację przychodzi mnóstwo ludzi, w tym wielu studentów UŚ, którzy mają zajęcia w gmachach odległych o kilkaset metrów. – Ten wizerunek pomaga mo- dlącym się lepiej wyobrazić sobie Pana Jezusa jako konkretną Osobę. Ludzie często modlą się tu słowami Benedykta XVI, które wypowiedział w Manoppello. Ta modlitwa jest wyłożona w kaplicy – mówi ks. Andrzej Suchoń, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Katowicach. Podkreśla, że to Jezusowi oddajemy cześć, a nie obrazowi. Wizerunek z Manoppello powstał w sposób niewytłumaczalny. Nie ma na nim chemicznych śladów farby, ma za to cechy hologramu. Przedstawiona na nim twarz jest niezwykle podobna do tej z Całunu Turyńskiego – nawet rany, w tym złamany nos, są dokładnie w tych samych miejscach. O tej niezwykłej chuście mówił katowiczanom o. Carmine Cucinelli, rektor bazyliki w Manoppello we Włoszech. – Sensem kultu Boskiego Oblicza nie jest sam wizerunek, ale to, aby poprzez ten wizerunek dochodzić do samej Osoby Jezusa Chrystusa – wyjaśniał. – Życzenie, które mam wobec siebie i wobec wszystkich was, jest takie: wyryć sobie w sercach to Boskie Oblicze. Abyśmy nim mogli promieniować również na innych, na tych, których spotykamy na co dzień – powiedział. « ‹ 1 › » oceń artykuł

oblicze pana jezusa z całunu