Sennik: własna śmierć. Sen o wypadku samochodowym, w którym giniemy my sami, potraktujmy jako zapowiedź gwałtownych zmian na lepsze i nowego rozdziału w naszym życiu. Własna śmierć we śnie, wbrew pozorom, oznacza szczęście i nadchodzący sukces. Nie powinniśmy zatem obawiać się takich snów, są one dobrym znakiem. Prawdziwego Paula McCartneya miał zastąpić sobowtór.. Paul nie żyje (ang. Paul is dead) – miejska legenda głosząca, że Paul McCartney, członek rockowej grupy muzycznej The Beatles, zginął w wypadku samochodowym w 1966 roku, a został zastąpiony sobowtórem o imieniu William Campbell. Co należy się rodzinie za stratę bliskiej osoby w wypadku? Katalog roszczeń jest szeroki i indywidualnie dostosowany do osobistej straty każdej z osób uprawnionych do odszkodowania. Zadośćuczynienie za śmierć. Pogorszona sytuacja życiowa po starcie bliskiego członka rodziny jest podstawą do uzyskania roszczenia zadośćuczynienia. Jeśli ty lub twoja bliska osoba doznaliście rany w wypadku samochodowym, powinniście od razu zwrócić się do lekarza. Następnie powinieneś złożyć raport policyjny i zebrać inną dokumentację dotyczącą obrażeń. W kodeksie karnym, a dokładniej w artykule 155 jest wyraźnie napisane, że kto nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, ten podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. Czy to dużo? Kwestia dyskusyjna. Jedni uważają, że tak, ale inni (politycy) chcieliby zwiększyć wymiar kary oraz usunąć z kodeksu zapis o hukum istri minta cerai suami menolak menurut islam. Witam. Mam pewien problem, z którym nie mogę sobie poradzić a wstydzę się iść do specjalisty. Kiedyś miałam wypadek samochodowy, jechałam rowerem, wjechał we mnie samochód. Leżąc w domu miałam koszmary, śniły mi się kości.. śmierć.. do dzisiaj nie mogę się pozbyć tych myśli.. boję się śmierci.. wiem, że kiedyś skończy się moje życie.. te myśli dręczą mnie w takich chwilach kiedy nic nie robię. Często zadaje sobie pytanie po co żyjemy skoro i tak umrzemy. Proszę o pomoc, płaczę po nocach przez to KOBIETA, 22 LAT ponad rok temu Zaburzenia lękowe TO są objawy przejścia traumy. Dla wielu ludzi wypadek jest taką traumą. Istnieje wiele metod terapii traumy, ale zazwyczaj wymaga to udziału terapeuty. Jest jedna metoda, którą można stosować samodzielnie, jeżeli ma się do tego odpowiednią motywację. Można o niej poczytać tu: 0 witam. Sądzę, że potrzebuje pani psychoterapii. nie ma czego się wstydzić, wielu ludzi boi się śmierci, jeśli nie każdy trochę. 0 Dzień dobry, Może warto skorzystać z pomocy psychologicznej ? 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Myśli o śmierci i strach przed śmiercią – odpowiada Mgr Elżbieta Pniewska Jak pomóc osobie po wypadku samochodowym? – odpowiada Mgr Hanna Markiewicz Poczucie winy z powodu wypadku samochodowego – odpowiada Mgr Magdalena Brabec Jak uporać się ze strachem przed śmiercią? – odpowiada Mgr Anna Bernatowska Co oznaczają bóle lędźwi po wypadku samochodowym? – odpowiada Lek. Aleksandra Witkowska Jak poradzić sobie ze strachem po wypadku samochodowym? – odpowiada Mgr Bożena Waluś Depresja wskutek wypadku samochodowego – odpowiada Mgr Patrycja Stajer Myśli samobójcze i strach przed śmiercią – odpowiada Mgr Katarzyna Kulczycka Paralizujący lęk przed śmiercią – odpowiada Mgr Justyna Piątkowska Lęk przed śmiercią – odpowiada Paulina Witek artykuły Rodzeństwo bardzo często łączą silne więzi emocjonalne, których nie zastąpi żadna inna relacja. Kiedy zostają one przerwane przez niespodziewaną śmierć brata, bliski ofiary zmaga się z nieopisaną stratą. Mimo, że nie istnieje kwota, która mogłaby zrekompensować śmierć członka rodziny, godne świadczenie pozwoli lepiej znieść bolesne rozstanie. Do jakich roszczeń ma prawo brat lub siostra osoby, która w wypadku drogowym poniosła śmierć? Przesłanki do wypłaty odszkodowania i zadośćuczynienia Żeby otrzymać świadczenia, rekompensujące stratę najbliższej osoby – w tym przypadku brata – wnioskujący musi udowodnić, że w wyniku straty zostały utracone więzi emocjonalne, jakie łączyły go ze zmarłym. Będzie to trudne, jeśli rodzeństwo nie mieszkało razem, a ich kontakty ograniczały się do okazjonalnych spotkań czy wymiany wiadomości przez internet. Z prawnego punktu widzenia, sytuacja wygląda lepiej wówczas, gdy wypadek dotknął osobę, pozostającą w bliskich relacjach z uprawnionym do odszkodowania. Wtedy ubezpieczyciel pozytywnie rozpatruje wniosek i oferuje wypłatę świadczenia, które w jego ocenie jest odpowiednio wysokie. Z tytułu śmierci brata, bliskim przysługują cztery świadczenia, które można uzyskać w konkretnych przypadkach: odszkodowanie – za wykazane pogorszenie sytuacji życiowej oraz straty materialne, zadośćuczynienie – za szkody niematerialne, ból fizyczny i psychiczny, zwrot kosztów pogrzebu – dla osoby, która opłaciła uroczystość, renta – jeśli zmarły brat wspierał finansowo wnioskującego, np. sprawując jego względem obowiązek alimentacyjny. Do kogo się zgłosić, żeby uzyskać świadczenia za śmierć brata? Sprawy o odszkodowania z OC sprawcy, zadośćuczynienia, a także inne rekompensaty za śmierć osoby bliskiej, warto oddać do analizy i prowadzenia profesjonalnym prawnikom. Tacy specjaliści pracują w rekomendowanych firmach odszkodowawczych, na przykład w Kancelarii Kompensja. O świadczenia można wnosić, jeżeli: od dnia tragicznego wypadku samochodowego nie minęło 20 lat, winnym zdarzenia nie była wyłącznie osoba zmarła. Wyjątkiem są sytuacje, w których ofiara była jedynym sprawcą, lecz w chwili zajścia nie miała skończonych 13 lat. Najszybszym sposobem na uzyskanie odszkodowania i zadośćuczynienia jest oddanie sprawy w ręce eksperta. Pracownik kancelarii prawnej, wyspecjalizowanej w uzyskiwaniu świadczeń po stracie osoby bliskiej, podejmie odpowiednie kroki. Wdrażając konkretne działania, profesjonalista w krótkim czasie doprowadzi do przyznania stosownych świadczeń, rekompensujących śmierć poniesioną w wypadku, spowodowanym z winy osoby trzeciej. Co roku w Polsce kilkanaście tysięcy osób przeżywa dramat związany z śmiercią osoby bliskiej w wypadku komunikacyjnym. Na polskich drogach ginie statystycznie 3 tyś osób, ale lista osób uprawnionych do otrzymania zadośćuczynienia z tego tytułu obejmuje szeroko pojęte osoby bliskie: rodziców, dzieci, małżonków, konkubentów, rodzeństwo, itp… Osobom takim w sytuacji, gdy za śmierć osoby bliskiej odpowiada osoba trzecia, przysługuje roszczenie o zadośćuczynienie- a więc wypłatę sumy pieniężnej mającej w jakimś zakresie kompensować przeżywany ból i złagodzić traumę rozstania. Sposób przeżywania rodzinnej tragedii jest bardzo różny. Sam z doświadczenia mogę obserwować, iż tragedia ta przeżywana jest w sposób normalny, tj. nie powodujący choroby psychicznej czy jakiegoś rodzaju zaburzeń, ale tez może prowadzić do depresji, czy nawet schizofrenii i leczenia szpitalnego. Z takimi przypadkami miałem też do czynienia. Większość jednak poszkodowanych nie potrzebuje specjalistycznego leczenia psychiatrycznego czy pomocy psychologa i w zasadzie nie sposób moim zdaniem takim osobom zarzucić, iż żałoby nie przeżywają. Niemniej jednak są pewnego rodzaju sytuacje, w których brak podjęcia leczenia może mięć wpływ na wysokość przyznanego zadośćuczynienia. W jednym z ogólnopolskich dzienników jakiś czas temu ukazała się relacja z z procesu odbywającego się w Białymstoku, zakończonego wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 23 stycznia 2015 r. (sygn. akt I ACa 701/14). W relacjonowanej sprawie poszkodowana straciła w wypadku komunikacyjnym 22 letnią córkę. W wyniku tego zdarzenia rozsypała się psychicznie i popadła w depresję. Początkowo zainicjowała leczenie psychiatryczne, które jednak z własnej woli przerwała. Mimo iż jej stan zdrowia psychicznego na taką decyzję nie pozwalał. W toku sprawy wydana została opinia biegłych psychiatry i psychologa, którzy potwierdzili, że po śmierci córki powódka przechodzi długotrwałą żałoby, która przedłużyła się w reakcję patologiczną. Jednakże poszkodowana mimo wystąpienia choroby psychicznej sama zdecydowała o zaprzestaniu zażywania leków, które łagodziły jej ból, jak również sama zrezygnowała ze stałej opieki psychiatry. Motywowała to wprawdzie wywołanymi przyjmowaniem leków problemami z prowadzeniem samochodu, ale zgodnie z opinią biegłych „odstawiła ona lek, aby móc nadal przeżywać żałobę w sposób, który dla niej wydawał się najodpowiedniejszy”. Sąd uznał, iż poddanie się leczeniu psychiatrycznemu zmniejszyłoby rozmiar krzywdy u powódki, zasądził więc znacznie niższą kwotę niż dochodzona. Odnosząc się do tego wyroku i zgadzając się z jego przesłankami można mieć jednak szereg zastrzeżeń. Oczywiście nie znając sprawy z pierwszej ręki trudno się konkretnie do tej sprawy odnieść, niemniej jednak moim zdaniem leczenie psychiatryczne nie zawsze jest leczeniem obojętnym dla pokrzywdzonego. Stosowane leki często obniżają zdolności poznawcze, sensoryczne osoby leczonej. Uważam iż poszkodowany w takiej sytuacji powinien mieć jednak prawo do wyboru, czy zgadza się na większy ból psychiczny, czy jednak na zażywanie leków, które wyłączają go z funkcjonowania. Niemniej jednak taka decyzja musiałaby być umotywowana i podjęta po jakimś okresie leczenia. Przy czym zasadnym byłoby kontynuowanie innych form leczenia jak chociażby terapia. W każdym razie warto mieć na uwadze motywy jakimi kierowały się Sądy w Białymstoku w takim a nie innym rozstrzygnięciu. Nazywam się Bartosz Kowalak i jestem prawnikiem, radcą prawnym, do tego jeszcze wspólnikiem w Kancelarii Adwokacko Radcowskiej Kacprzak Kowalak spółka partnerska w Poznaniu. Kilka informacji więcej można znaleźć na naszej stronie W zasadzie od początku kariery zawodowej miałem i nadal mam do czynienia z sprawami związanymi z dochodzeniem odszkodowań, czy to za wypadki drogowe, czy inne zdarzenia powodujące, iż u jednej osoby z winy drugiej dochodzi do powstania szkody na osobie lub w majątku. W skrócie można by więc napisać, iż obracam się w dziedzinie, która można by dla potrzeb niniejszego bloga nazwać prawem odszkodowań. Prawem odszkodowań- a więc odpowiedzią na pytanie, kto, za co, komu i ile ma zapłacić, gdy zawinił. Temat ten w zasadzie sprawia mi satysfakcję zawodową, tak więc jest to dziedzina prawa,z która lubię się mierzyć. Dlatego też postanowiłem także poza polem działania jakim jest sądowa wokanda spróbować moich sił także poprzez to medium jakim jest niniejszy blog. Chciałbym tutaj pisać o ciekawych rzeczach, często ciekawostkach, związanych z odszkodowaniami. Podzielić się moimi przemyśleniami czy też może udzielić jakieś rady. Drugą gałęzią, której poswięcam sporo uwagi sa sprawy spadkowe: Tak poza tematem bloga zapraszam do zapoznania się z oferta prowadzenia spraw spadkowych. Tak się złożyło, iż poza odszkodowaniami jest to druga gałąź prawa, którą się zajmuję: Zobacz wszystkie wpisy opublikowane przez bartoszkowalak Zobacz wpisy data publikacji: 17:05 ten tekst przeczytasz w 10 minut Przyjmuje się, że w Polsce umiera w domu ok. 150 tys. osób rocznie. Jednak w świetle obowiązujących wciąż przepisów z przełomu lat 50. i 60. jeśli umierać, to w szpitalu lub w hospicjum. Niestety, nie sposób zaplanować śmierci z przyczyn naturalnych, więc nadal będziemy odchodzić z tego świata w domach, co może stać się początkiem problemów nie tylko naszych najbliższych, ale i lekarzy rodzinnych oraz... urzędników. / Shutterstock Potrzebujesz porady? Umów e-wizytę 459 lekarzy teraz online A po co nam koroner? Koroner tylko na wezwanie policji Czy stwierdzenie zgonu przez lekarza rodzinnego to praca? Zgony stwierdza się w Polsce na postawie przepisów ustawy z 1959 r. oraz rozporządzenia ministra zdrowia z 1961 r. Instytucja koronera, czyli osoby odpowiedzialnej za stwierdzanie zgonów, została wprowadzona w 2002 r. To lekarz medycyny sądowej W powiecie krakowskim, gdzie przyjmuje lekarz Aleksander Biesiada, starostwo nie zatrudnia koronera Dr Biesiada wytoczył starostwu proces, gdyż liczy, że starosta powoła osobę, która zajmie się stwierdzaniem zgonów domowych, a lekarze rodzinni nie będą musieli wybierać, czy jechać do zgonu, czy leczyć pacjentów Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onet Ustawa z 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych mimo interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich nie została znowelizowana. Sporo mówiło się i pisało o konieczności zmiany archaicznych przepisów jeszcze w trakcie pandemii koronawirusa, jednak jesienią ub. roku sprawa ucichła. Obowiązujące prawo mówi, że za stwierdzanie zgonów w sytuacji, gdy nie może tego zrobić lekarz, odpowiada starosta powiatowy i burmistrz miasta na prawach powiatu. To zadanie dla koronera, którego mogą powołać. Jednak urzędnicy muszą wykazać dobrą wolę, gdyż podpisanie umowy na jego usługi nie jest zadaniem własnym powiatu i powinno uzyskać finansowanie z budżetu państwa. Są więc powiaty, gdzie koronerzy działają, ale są też takie, gdzie ich nie ma. A po co nam koroner? Specjalista medycyny rodzinnej, lekarz Aleksander Biesiada przyjmuje w niewielkiej poradni w powiecie krakowskim. We wrześniu ubiegłego roku był w swoim gabinecie od rana, zapowiadał się bardzo pracowity dzień. Przed godz. 9 rejestratorka odebrała telefon z prośbą o wypisanie karty zgonu. Rodzina znalazła w domu zmarłego krewnego, wezwała pogotowie, ale karetki nie jeżdżą do zmarłych. – Przekazałem przez rejestrację informację, żeby skontaktowali się ze starostwem powiatowym i ustalili przyjazd osoby wskazanej przez starostę, czyli koronera, który stwierdzi zgon i wypisze kartę zgonu – opowiada dr Biesiada. – Miałem pełną przychodnię pacjentów, a pracowałem sam. Dodatkowo zaplanowane wizyty domowe, nie było możliwości wyjazdu do zmarłego. Nie wolno mi opuścić miejsca pracy, odpowiadam za pacjentów w przychodni i na wizytach domowych. W godzinach pracy muszę być na miejscu i leczyć. Ustawa z 1959 r. dotycząca stwierdzenia zgonu i wystawienia karty zgonu mówi w art. Zgon i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza leczącego chorego w ostatniej chorobie. W razie niemożności dopełnienia przepisu ust. 1, stwierdzenie zgonu i jego przyczyny powinno nastąpić w drodze oględzin dokonywanych przez lekarza lub w razie jego braku przez inną osobę, powołaną do tej czynności przez właściwego starostę, przy czym koszty tych oględzin i wystawionego świadectwa nie mogą obciążać rodziny zmarłego. Natomiast w rozporządzeniu MZiOS z 1961 r. w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny czytamy: Wystawienie karty zgonu jest obowiązkiem lekarza, który ostatni w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń lekarskich. – Nie byłem ani lekarzem leczącym zmarłego w ostatniej chorobie, ani nie udzielałem mu w ciągu ostatnich 30 dni życia świadczeń – mówi dr Biesiada. Po godzinie do poradni znowu dzwoni rodzina zmarłego z informacją, że ich prośba została przez pracowników starostwa wyśmiana. Urzędnicy powiedzieli, że zgon ma bezwzględnie stwierdzić lekarz POZ. – Pracuję w miejscowości Radziszów, w jedynym POZ na tym terenie – dodaje lekarz. – Zmarły złożył deklarację w POZ, ale nie było ciągłości leczenia, o której mówi ustawa. Mijają dwie godziny, rodzina zmarłego zjawia się w poradni. – Powiedzieli mi, że jeszcze raz skontaktowali się ze starostwem i usłyszeli, że nie zatrudniono koronera, więc nie ma możliwości, żeby ktokolwiek przyjechał stwierdzić zgon, a obowiązek ten spoczywa na lekarzu POZ – mówi dr Biesiada. Teraz do starostwa powiatowego dzwoni lekarz. Rozmawia z panią podinspektor, która wydaje się być bardziej ugodowa. Ponieważ starosta nie wyznaczył koronera, a przepisy są niejasne, urzędniczka prosi, żeby jednak pojechał stwierdzić ten zgon. – W końcu po całym dniu pracy, około pojechałem, bo moim zdaniem to nieetyczne, żeby ludzi zostawić bez pomocy – wspomina lekarz. – Zresztą oni rozumieli, że nie mogę rzucić pacjentów i natychmiast do nich jechać. Urząd liczył chyba na to, że pod presją rodziny ugnę się i z dobroci serca pomogę. A jasne jest, że będę chciał pomóc. Jestem lekarzem, który leczy całe rodziny. Bliscy zmarłego ufają mi. Na tym zaufaniu ja opieram swoją relację z nimi. Mamy XXI wiek, żyjemy w środku Europy, uważam postępowanie starostwa za niehumanitarne, abstrahując już od zagrożenia epidemiologicznego, jakie zmarły mógł stwarzać. Lekarz Aleksander Biesiada Po paru dniach dr Biesiada skonsultował się z Okręgową Izbą Lekarską w Krakowie, prosząc o wsparcie. Wysłał staroście rachunek za swoją pracę, ale jak twierdzi, najbardziej zależało mu na tym, żeby urząd powołał koronera lub porozumiał się w tej kwestii z lekarzami pracującymi na jego terenie. – Najpierw sam poprosiłem starostwo o załatwienie tej sprawy, a potem wystąpiła o to izba lekarska, kierując do starosty pismo z prośbą o wyznaczenie osoby wskazanej w ustawie – wspomina lekarz. – Starosta odpisał, że nie widzi takiej możliwości. Powołał się na przepis, że to obowiązek lekarza leczącego w ostatniej chorobie. Tylko w tym przypadku takiego lekarza nie było. Napisał, że ustawodawca, oprócz zmian w ustawie, nie dokonał odpowiednich korekt prawa wykonawczego w sprawie stwierdzania zgonu i jego przyczyn, co powoduje lukę prawną dotyczącą zasad wzywania lekarza lub innych uprawnionych osób do wykonania czynności stwierdzenia zgonu oraz zasad pokrywania wydatków. Powołał się także na kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej, z czego wnoszę, że głównym problemem są tu pieniądze. Pismo kończyła prośba, żeby, tak jak do tej pory, lekarze mimo niedofinansowania działali w trosce o dobro rodzin zmarłych – wyjaśnia. Koroner tylko na wezwanie policji – Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że pacjent zmarł w domu o 5 rano, więc rodzina na godz. 8 stawia się w przychodni – mówi dr n. med Maciej Pawłowski, pracujący w POZ w Łodzi. – A lekarz ma w tym dniu zapisanych pacjentów do godz. 15. Jeśli stwierdzenie zgonu nie spełnia warunków ustawy, pojawia się problem. Ja się procesuję z Urzędem Miasta Łodzi z powodu takiego zgonu. Po przepychankach z koronerem sam poszedłem ten zgon stwierdzić, bo ustawa mówi, że trzeba to zrobić w ciągu 12 godzin. Rodzina chce jak najszybciej, co jest zrozumiałe, dlatego trzeba zatrudnić koronera, który pełni dyżur pod telefonem i zajmuje się stwierdzaniem zgonów. Tymczasem szuka się oszczędności. Do dr. Pawłowskiego po godz. 8 rano zgłosiła się rodzina zmarłego, żeby natychmiast stwierdził zgon, który według nich nastąpił dwie godziny wcześniej. Po sprawdzeniu dokumentacji okazało się, że ostatnie świadczenie dla tej osoby miało miejsce ponad 30 dni temu, a jej choroba nie była leczona w POZ. Lekarz za stwierdzenie zgonu wystawił rachunek na kwotę 150 zł urzędowi miasta. Urząd odmówił zapłaty. Ustawa z 1959 r., § 3. Niemożność wystawienia karty zgonu przez podmiot zobowiązany: W przypadku gdy nie ma lekarza zobowiązanego do wystawienia karty zgonu w myśl § 2, ust. 1 bądź lekarz taki zamieszkuje w odległości większej niż 4 km od miejsca, w którym znajdują się zwłoki, albo z powodu choroby lub z innych uzasadnionych przyczyn nie może dokonać oględzin zwłok w ciągu 12 godzin od chwili wezwania, kartę zgonu wystawia: lekarz, który stwierdził zgon, będąc wezwany do nieszczęśliwego wypadku lub nagłego zachorowania, lekarz lub starszy felczer albo felczer zatrudniony w przychodni bądź ośrodku zdrowia lub jego placówce terenowej (wiejski, felczerski punkt zdrowia) i sprawujący opiekę zdrowotną nad rejonem, w którym znajdują się zwłoki. – Urzędnicy twierdzą, że lekarz POZ sprawuje opiekę nad rejonem i stąd obowiązek stwierdzenia zgonu, ale to bzdura, bo rejonizacji nie ma od co najmniej 18 lat, od kiedy obowiązuje ustawa o zakładach opieki zdrowotnej – dodaje dr Pawłowski. – Lekarze rejonowi byli w czasach PRL, teraz pacjent składa deklarację do lekarza, który może przyjmować np. w innym mieście. Podobnie nie ma już rejonizacji przy udzielaniu świadczeń szpitalnych czy ambulatoryjnych. Potrzebujesz czegoś na niespokojne czasy? Chcesz zmniejszyć stres i ukoić nerwy? Pomóc może Adapto Max – suplement diety na uspokojenie, zawierający ashwagandhę, różeniec górski, pokrzywę indyjską i rdestowiec japoński. Znajdziesz go w dobrej cenie w Medonet Market. Według lekarzy rodzinnych w ramach obowiązującej ustawy nie zawsze są oni zobowiązani do stwierdzenia zgonu. Jest tam np. napisane, że nie muszą stwierdzić zgonu, jeśli mieszkają ponad 4 km od zwłok. – Ja mieszkam na obrzeżach miasta, a pracuję w śródmieściu – wyjaśnia dr Pawłowski. – Do poradni mam 7 km w linii prostej, a ulicami ponad 8. Czyli zgon w okolicy poradni, z założenia nie jest do mnie, bo nie spełniam kryteriów ustawy. Jest też problem lekarza leczącego w ostatniej chorobie, bo nie ma przepływu dokumentacji. Zgon może stwierdzić każdy lekarz, a ja nie wiem, czy pacjent, którego konsultowałem wczoraj, nie pojechał później do okulisty do Gdańska albo do dermatologa w Rzeszowie. Wtedy oni byliby zobowiązani do stwierdzenia zgonu, gdyż leczyli pacjenta w ostatniej chorobie. Kolejny problem pojawia się w przypadku pacjentów nowotworowych, bo POZ ich nie leczy. Jeśli pacjent umiera w domu w przebiegu choroby nowotworowej, powstaje pytanie, czy lekarz rodzinny leczył go w ostatniej chorobie? – Jeśli ja temu pacjentowi wypisałem receptę na lek przeciwalergiczny, niezwiązany z chorobą nowotworową, 31 dni przed śmiercią, to również nie spełniam kryteriów ustawy i nie jestem zobowiązany do stwierdzenia zgonu – argumentuje dr Pawłowski. – Aczkolwiek jeżeli dobrze znamy pacjenta, leczył się u nas przez lata, to przepisy przepisami, ale możemy coś dla niego i jego rodziny zrobić. Natomiast kiedy pacjent złożył jedynie deklarację, a nie był u nas i nikt nie wie, kto to jest i nagle przychodzi rodzina prosić o stwierdzenia zgonu, decydują przepisy. My nie leczyliśmy go w ostatniej chorobie. Czy stwierdzenie zgonu przez lekarza rodzinnego to praca? Stwierdzenie zgonu na terenie podmiejskim, gdzie pracuje dr Biesiada, zajmuje mu dobrze ponad godzinę. – Na dojazd w tę i z powrotem potrzeba około 30 minut, a na miejscu 30 do 40 minut w zależności od tego, czy znam pacjenta, czy dysponuję jakąś dokumentacją, czy nie – mówi. – A jeśli miałbym wątpliwości, czy zgon był z przyczyn naturalnych... Wtedy trzeba zadzwonić na policję, policja musi przyjechać, jest decyzja prokuratora, a ja cały czas czekam na miejscu, nawet kilka godzin. I znowu ustawa z 1959 r.: § 9. Należność za wystawienie kart zgonu: Lekarzowi, starszemu felczerowi, felczerowi, pielęgniarce lub położnej za wykonanie czynności związanych z wystawieniem karty zgonu przysługuje wynagrodzenie ryczałtowe ustalone na podstawie § 7, ust. 2 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 12 grudnia 1958 r. w sprawie uposażenia lekarzy, lekarzy dentystów oraz innych pracowników z wyższym wykształceniem zatrudnionych w zakładach społecznych służby zdrowia (Dz. U. Nr 74, poz. 376) bądź § 18 ust. 2 pkt 3 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 12 grudnia 1958 r. w sprawie uposażeń niektórych pracowników służby zdrowia (Dz. U. Nr 74, poz. 379). Osobom wymienionym w ust. 1 przysługuje ponadto zwrot rzeczywistych kosztów przejazdu, jeżeli zwłoki znajdują się w większej odległości niż 1 km od miejsca zatrudnienia bądź zamieszkania tych osób. – Za stwierdzenie i wypisanie karty zgonu zapłacić powinien starosta wskazany przez ustawę. W praktyce lekarz rodzinny nie dostaje za to wynagrodzenia – podkreśla dr Biesiada. – Robi to ze względów etycznych po pracy. Przyczyny zgonów w Polsce i na świecie [INFOGRAFIKA] Doktor Biesiada wysłał rachunek do starostwa. A ponieważ go nie uregulowano, wystąpił na drogę sądową. – Moim głównym celem jest zwrócenie uwagi na problem – podkreśla. – Jeżeli sąd przychyli się do moich racji i orzeknie, że starosta musi zapłacić, to starostwo już więcej nie zasłoni się Regionalną Izbą Obrachunkową. Skoro środki mają zostać wypłacone mnie, to równie dobrze można powołać w powiecie osobę, której zadaniem będzie stwierdzanie zgonów. Liczę, że starosta tę osobę powoła, ustali procedury i zadba o bliskich zmarłego. A lekarzom rodzinnym oszczędzi dylematów: wyjazd do zgonu czy leczenie pacjentów. Lekarze twierdzą, że podobnych przypadków zdarza się mnóstwo. Jednak mało kto ma tyle samozaparcia, żeby oddać sprawę do sądu. – Starostwa liczą na to, że lekarz zachowa się etycznie – podsumowuje dr Biesiada. – Natomiast to nie fair w stosunku do rodzin zmarłych i do lekarzy rodzinnych, którzy w tym systemie muszą się odnaleźć. Lekarz Aleksander Biesiada jest specjalistą medycyny rodzinnej, lekarzem POZ w Radziszowie i lekarzem hospicjum domowego w Krakowie. Zamy go również jako autora bloga na temat opieki paliatywnej: oraz współautora podręcznika o komunikacji lekarzy i pacjentów Dr n. med. Maciej Pawłowski jest specjalistą pediatrii, w trakcie specjalizacji z medycyny rodzinnej. Ukończył kurs z zakresu medycyny podróży uprawniający do udzielania konsultacji w tej dziedzinie. Mieszka i pracuje w Łodzi. Zachęcamy do posłuchania najnowszego odcinka podcastu RESET. Tym razem Olga Komorowska, dźwiękoterapeutka, trenerka głosu i wokalistka opowie o tym, na czym polega terapia dźwiękiem. Jakie są korzyści z "fałszowania", czym jest wibroterapia i jak przenosi się fala dźwiękowa? Dowiesz się tego, słuchając najnowszego odcinka naszego podcastu. zgon Śmierć Polska zapewni pomoc onkologiczną dzieciom z Ukrainy. Będą leczone u nas Dramat wojenny w Ukrainie nie omija również dzieci. W szpitalach zaczyna brakować leków i jedzenia, co więcej — istnieje ryzyko, że mali pacjenci onkologiczni... Adrian Dąbek "Gdybym wiedziała, jak ciężko chore będzie moje dziecko, nie zdecydowałabym się go urodzić". Lekarz z hospicjum: tak, zdarza mi się słyszeć te słowa - Jestem przekonany, że większość z tych, którzy tak głośno domagają się zakazu terminacji ciąży obarczonej ewidentną i ciężką chorobą, nigdy takiego dziecka nie... Edyta Brzozowska Kiedy "dotyk przez szybę" musi wystarczyć. Odchodzenie w samotności w dobie pandemii "Jednym z bardziej poruszających momentów pobytu naszych pacjentów jest pożegnanie z najbliższymi. Kiedy widzimy, że stan pacjenta się pogarsza, zapraszamy... Córka, po wykonaniu testów, zamieszkała w hospicjum, by być blisko umierającego ojca. "Technika nie pozwala na taką bliskość i czułość" - Budując nasze hospicjum, zaplanowaliśmy nawet pokój gościnny oraz pokoje tzw. hotelowe dla rodzin, by mogły przebywać ze swoim bliskim w hospicjum. A tu,... Medexpress Opieka paliatywna - w domu, w hospicjum. Jak wybrać rodzaj opieki? By zrozumieć, czym jest opieka paliatywna, dobrze najpierw opisać dział medycyny, z którego się wywodzi. Medycyna paliatywna, bo taka jest jej nazwa, to zarówno... Gdy noworodek umiera Darmową perinatalną opiekę paliatywną, czyli wszechstronną opiekę nad kobietą w ciąży, która urodzi dziecko w wadą letalną, a także towarzyszenie jej i... Dorota Przerwa Dzieci umierają inaczej Najważniejsze, że dziś nie boli, a mama ugotowała żeberka – chore dzieci nie wybiegają w przyszłość. Cieszą się tym, co dziś. My, dorośli powinniśmy się tego od... Dorota Przerwa Dzieci umierają inaczej Najważniejsze, że dziś nie boli, a mama ugotowała żeberka – chore dzieci nie wybiegają w przyszłość. Cieszą się tym, co dziś. My, dorośli powinniśmy się tego od... Dorota Przerwa Śmierć do przewidzenia. "Dzieci umierają znacznie częściej, niż się ludziom wydaje" Czasem wyrazem najwyższej miłości jest pozwolić dziecku umrzeć, nie przysparzając mu dodatkowego cierpienia – mówią pracownicy hospicjum dla dzieci. Jakub Grzymek Hospicjum z Sosnowca chce stworzyć centrum wsparcia za 9-10 mln zł Hospicjum Sosnowieckie im. św. Tomasza Apostoła chce stworzyć centrum wszechstronnego wsparcia potrzebujących. Ma w nim powstać ośrodek dziennego pobytu dla... Liczba samobójców w Polsce dwukrotnie przewyższa liczbę śmiertelnych ofiar wypadków samochodowych odnotowywanych w skali roku – mówił Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar podczas konferencji dotyczącej ochrony zdrowia psychicznego Polaków. Zdaniem rzecznika sytuacja jest fatalna, mimo że w latach 2011-2015 prowadzono Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika jednak, że przeznaczono na niego zdecydowanie zbyt mało środków, zabrakło również umiejętności właściwej koordynacji działań przez lokalne samorządy. W efekcie Polska cały czas zmaga się z niemożnością zapewnienia osobom z problemami na tle psychicznym szybkiej i adekwatnej pomocy. Podczas wspomnianej konferencji, która odbyła się 4 maja, Adam Bodnar przekonywał, że hospitalizacja osób z takimi problemami powinna być ostatecznością – podstawą jest udzielanie im pomocy w dziennych centrach wsparcia psychicznego, których jednak po prostu brakuje. Podobnie jest ze specjalistami. Z danych NIK wynika, że w 2015 roku w Polsce było 3,5 tys. psychiatrów pracujących z osobami dorosłymi oraz 380 zajmujących się leczeniem dzieci. By zaspokoić potrzeby wszystkich cierpiących na zaburzenia psychiczne, te liczby powinny wzrosnąć dwukrotnie. Chorzy potrzebują wsparcia i zrozumienia Uczestnicy konferencji, wśród których znajdowali się lekarze psychiatrzy oraz chorzy wraz z rodzinami zwracali także uwagę na często fatalną i urągającą ludzkiej godności opiekę w szpitalach psychiatrycznych. Nierzadkie są przypadki, gdy trafiające do nich osoby są przetrzymywane przez lata bez jednoznacznej diagnozy, często tracąc kontakt z bliskimi i perspektywy na normalne życie. Skrajnym przekaże niewydolności sytemu opieki psychicznej w Polsce jest duża liczba samobójstw, obecnie wynosząca 6 tys. osób w skali roku, a więc, jak podkreślał Rzecznik Praw Obywatelskich, dwukrotnie więcej, niż liczba osób ginących w wypadkach samochodowych w tym samym okresie. Takim sytuacjom można by zapobiec, gdyby wspomniane osoby otrzymały pomoc w porę, co przy tak niedoskonałym systemie często jest niemożliwe. Czy kolejny program coś zmieni? W 2017 roku rozpoczęła się kolejna edycja Narodowego Programu Zdrowia Psychicznego, który rozpisano na najbliższe 5 lat, do roku 2022. Ma on zagwarantować osobom cierpiącym na zaburzenia psychiczne kompleksową i powszechnie dostępną opiekę zdrowotną uwzględniającą wszelkie formy pomocy pozwalające na ich normalne funkcjonowanie w środowisku społecznym. Jednym z nadrzędnych celów wspomnianego programu jest doprowadzenie do powstania Centrów Zdrowia Psychicznego, które mogłyby oferować konieczne wsparcie, a także przeciwdziałanie dyskryminacji osób cierpiących na zaburzenia i choroby na tle psychicznym. Szacuje się, że na różnego typu zaburzenia psychiczne cierpi około 8 mln dorosłych Polaków oraz kolejne 4 mln dzieci i młodzieży. Zgodnie z informacjami Ministerstwa Zdrowia, w 2015 roku w poradniach różnego typu – zdrowia psychicznego, alkoholowych oraz przeznaczonych dla osób nadużywających substancji psychoaktywnych, leczono ponad 1,5 mln pacjentów. Wszystkie wspomniane liczby uznaje się jednak za niedoszacowane. Zgodnie z wyliczeniami specjalistów, zarówno w Polsce, jak i w Europie, zaburzenia psychiczne różnego typu dotyczą około 20 proc. społeczeństwa. Źródło: PAP/Rynek Zdrowia, Rzeczpospolita Twoje sugestie Dokładamy wszelkich starań, aby podane zdjęcie i opis oferowanych produktów były aktualne, w pełni prawidłowe oraz kompletne. Jeśli widzisz błąd, poinformuj nas o tym. Zgłoś uwagi Polecane artykuły Biofeedback – na czym polega? Zastosowanie u dzieci i u dorosłych. Trening biofeedback – efekty Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne) to nieinwazyjna metoda terapii polegająca na monitorowaniu przez specjalne urządzenie zmian fizjologicznych organizmu. Ma to na celu lepsze rozpoznawanie wpływu myśli i uczuć na fizjologię, dzięki czemu pacjent może nauczyć się kontrolować te funkcje organizmu, nad którymi w normalnych warunkach nie można panować (fale mózgowe czy napięcie mięśni). Biofeedback jest wykorzystywany w terapii dzieci i dorosłych z zaburzeniami koncentracji, stanami lękowymi, depresją, nadpobudliwością, padaczką, zaburzeniami autystycznymi czy niską odpornością na stres. „Urwany film” po spożyciu alkoholu. Co wtedy dzieje się z mózgiem? Nadużywanie alkoholu jest związane z wieloma długotrwałymi problemami zdrowotnymi. Jedną z konsekwencji może być upośledzenie funkcji poznawczych i pamięci. Niektóre osoby po spożyciu alkoholu wykonują różne czynności, nawet złożone zadania, o których potem nie pamiętają. Naukowcy odkryli mechanizm, który jest molekularną podstawą tego zjawiska i mają nadzieję, że lepsze zrozumienie problemu pozwoli zapobiec wielu negatywnym konsekwencjom. Kim są WWO? Czy jesteś jednym z nich? WWO to pojęcie oznaczające osoby wysoko wrażliwe. Pod terminem tym kryje się cała gama cech, które wyróżniają tego typu ludzi, stanowiąc o ich wyjątkowości. Warto wiedzieć, w jaki sposób traktować osoby WWO, aby czuły się komfortowo i mogły w pełni wykorzystywać swój potencjał w pracy, w związkach i innych sferach życia. Problemy z zaśnięciem – przyczyny, jak sobie radzić? Problemy z zaśnięciem to coraz powszechniejsze zjawisko, które może dotyczyć tak naprawdę każdego – niezależnie od wieku, płci czy przynależności etnicznej. Za tym dotkliwym problemem często kryje się bezsenność, ale również szereg zaburzeń zarówno psychicznych, jak i somatycznych. Perfekcjonizm – czym jest i jak sobie z nim radzić? Dzisiejsze czasy kreują nowe modele pożądanych zachowań i postaw – jedna z nich jest perfekcjonizm, który ma swoje źródła między innymi w wyidealizowanym świecie znanym z mediów społecznościowych. Jednak perfekcjonizm może być również dużą trudnością dla obarczonego nim człowieka, która znacznie utrudnia życie i relacje z innymi ludźmi. Skąd się bierze déjà vu i czy jest to niebezpieczne zjawisko? Déjà vu to jeden z najbardziej tajemniczych stanów, jakie występują w ludzkim umyśle. Co jakiś czas doświadcza go niemal każdy człowiek, a jednak wciąż nie udało się wypracować jednolitej naukowej interpretacji tego dość niepokojącego zjawiska. Jedno jest pewne – déjà vu na chwilę zaburza nasze postrzeganie teraźniejszości, zasiewając wątpliwość, czy przypadkiem „to się już kiedyś nie działo?". Wybudzanie się w nocy – budzenie się w nocy i problem z zaśnięciem Wybudzanie się w środku nocy należy do bardzo frustrujących, a jednocześnie niestety powszechnych sytuacji, które co jakiś czas dotykają każdego z nas. Jeśli powtarza się to regularnie, należy poszukać przyczyny i wyeliminować czynnik, który wywołuje nocne, niechciane pobudki. Poza tym warto poznać uniwersalne, sprawdzone sposoby, które mogą być skuteczne w radzeniu sobie z wybudzaniem się w nocy. Syndrom paryski – co to jest, na czym polega? Wizyta w Paryżu to dla wielu turystów spełnienie odwiecznego marzenia. Niestety, czasem potęgowane przez lata emocje, oczekiwania i wyidealizowane wyobrażenia potrafią odbić się negatywnie na zdrowiu. Przekonały się o tym osoby, które doświadczyły tajemniczego syndromu paryskiego.

śmierć w wypadku samochodowym czy boli